kemo Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Jeżeli mogę wejść na szczyt skały, góry i
> następnie zejść z niej dowolną drogą
> wspinaczkową na ziemię, glebę itp, i takie
> schodzenie oznacza zrobienie owej drogi, to wynika
> z tego, że w czasie wspinania mogę poruszać
> się dowolnie i w górę i w dół po drodze.
> Jeżeli w czasie wspinania nie mógłbym zejść z
> powrotem na ziemię, tak samo nie mógłbym w
> czasie schodzenia wrócić na top w razie błędu
> w celu ułożenia nowej sekwencji.
> To czy się cofniesz czy nie, nie warunkuje
> zrobienia drogi. Jedynym warunkiem jej zrobienia
> jest dostanie się na jej koniec: na szczyt/do
> stanu, czy na glebę pod drogą. W przypadku
> schodzenia można z ostatnich metrów zeskoczyć
> skoro, można w czasie wspinania
> strzelać/podskoczyć do topu.
> Jedynym czynikiem warunkującym klasyczny styl
> wspinania jest obciążony lub nie układ
> asekuracji.
>
> Z tego na mój własny użytek wynika, że mogę w
> czasie wspinania zejść/zeskoczyć na ziemię i
> nie wpłynie to na styl przejścia jeśli nie
> działał układ asekuracyjny. Jak również to,
> że mogę zeskakiwać ze szczytu skał i w ten
> sposób robić drogi oesem. Wynika również to,
> że os nie zostanie zaprzepaszczony również
> wtedy gdy w przypadku żywcowania
> spadnę/zeskoczę ze skały, a następnie zrobię
> drogę ponownie tym razem z sukcesem nawet jeśli
> ponowne wspinanie będzie z liną. Oczywistą
> sprawą jest, że w przypadku osa ilość prób na
> żywca może być dowolna, aż do pokonania
> drogi.
>
> Dobre definicje powinny być proste. Dodawanie do
> nich wyjątków, warunków, ale bez schodzenia...,
> ale bez cofania się itp jest tym samym co
> narzucanie drodze ogranicznika lub przerabiania
> ją w przystawkę.
Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości jeśli chodzi o schodzenie, sam miałem nawet podać argument wynikający z możliwości pokonywania dróg w dół, co się zresztą często zdarza w skałach Sudetów. Natomiast nie zgadzam się z Tobą co do zeskoku.
Istota wspinanie polega na walce z grawitacją, która ciągnie nas w dół. O ile schodząc nadal z nią walczymy i staramy się nie dać zrzucić, o tyle odpadnięcie czy zeskok (nawet celowy) oznacza, że poddaliśmy się sile grawitacji i tę walkę przegraliśmy. Zrozumiałbym to jeszcze, gdyby to był skok z półki w ścianę (jak to się czasem robi w Piachach), ale zeskok w dół jest dla mnie lotem ;) Dlaczego się nie wycofać o własnych siłach, jeśli to możliwe? A jeśli nie da się wycofać o własnych siłach, to należy napierać do góry, a nie skakać, bo to zwykły unik.
Obciążenie asekuracji nie ma tutaj nic do rzeczy, bo przecież można pokonywać drogi na żywca i spadając z niego tracimy próbę OS, chyba to jest oczywiste ;)
Poza tym łatwo tutaj można "naciągać". Widziałem kiedyś scenkę w Sperlondze, jak to dobry wspinacz z Krakowa prosił partnera o luz, żeby mógł zeskoczyć (z wysokości ok 5m ;) na ziemię bez obciążania układu :) Widocznie zależało mu bardzo na OSie.
Reasumując zeskok powinien być traktowany jak lot. Nawet jeśli zeskok następuje w środku ściany i skaczemy na półkę z której przed chwilą startowaliśmy.
Kiedyś zdarzył mi się dość wyjatkowy lot. Odpadłem (poślizgnąłem się) w kominie, ale ciało samo zaklinowało się po ok 0,5m lotu. Asekuracja nie została nawet minimalnie obciążaoną, ale jak i tak uważam, że to było odpadnięcie.
Pozdrawiam
Michał Kajca [
pza.org.pl]
Wesprzyj walkę o swobodny dostęp do skał!
naszeskaly.pl