makar Napisał(a):
> Jak nisko może być półka nad glebą, aby była
> jeszcze półką a nie już glebą?
> Nie widzę na to pytanie sensownej, nie
> arbitralnej odpowiedzi.
Sęk w tym, że sama definicja drogi jest arbitralna - pomijając rzadkie przypadki dróg idealnych, rozwiązujących najłatwiejszą możliwość przejścia ściany. Granica między drogą a glebą jest tak samo arbitralna, jak ustalanie co wolno, a czego nie wolno robić podczas jej prowadzenia. Dotyczy to w szczególności wszelkich restów wymagających odstąpienia od linii drogi, takich, przy których "zdrowy rozsądek" (rzecz też, niestety, arbitralna) mówi, że z drogi zeszliśmy, żeby np odpocząć.
Nie da się we wspinaniu wszystkiego ściśle skodyfikować, tak, żeby jakiś robot lub program komputerowy mógł jednoznacznie określić styl przejścia.
Nawet coś tak z pozoru prostego, jak aktywne użycie asekuracji. Sam sposób robienia wpinki daje ogromne pole do popisu - w skałach, gdy nie ma sędziego, tylko Ty sam możesz wiedzieć, czy wpinkę wykonałeś stylowo, czy nie za bardzo. Sam przyłapuję się często na tym, że w klasycznych rajbungach, mając obie ręce praktycznie wolne, trzymam je podczas wpinki w taki sposób, by w razie ześlizgnięcia się lub utraty równowagi zdążyć złapać za ekspres. Ponieważ zdaję sobie z tego sprawę, staram się tego nie robić, ale czasami zwycięża strach i niby drogę prowadzę, ale sam wiem, że coś było nie tak.
Dokładnie tak samo jest ze schodzeniem do gleby. Gdyby przy każdej drodze dyżurował jakiś sędzia, pewnie potrafiłby arbitralnie ustalić, gdzie przebiegają granice, gdzie wolno zejść, a gdzie już nie. Sędziego nie ma na zewnątrz, ale powinien być w nas, w środku. Jestem pewien, że przy Twoim doświadczeniu potrafiłbyś bezbłędnie określić, czy w rzeczywistych sytuacjach wspinaczkowych zszedłeś na glebę by odpocząć, czy wspinałeś się bez schodzenia. Jestem pewien, że umiesz sobie wyobrazić stu Twoich kolegów obserwujących Twoje przejście i ich reakcję na ewentualne próby udawania czegokolwiek, np. że jakiś kamyczek lub prożek skalny 10 cm nad trawnikiem, nie jest glebą, i że stanięcie na tym w celu strzepnięcia buły jest czymś innym, niż stanięcie na trawniku. A skoro tak, to argument o niemożności odróżnienia gleby od niegleby traci sens - to rozróżnienie jest w znakomitej większości przypadków oczywiste i nadal warto dyskutować nad dopuszczeniem restu na glebie podczas prowadzenia.
Nadal też argmumenty "z logiki" są dla mnie w tej kwestii mniej warte, niż argumenty "z tradycji".