ako Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> To co piszesz to próba zaimplementowania do
> wspinania skałkowego czy górskiego, punktu z
> regulaminu zawodów.
Zwróć uwagę, że regulamin zawodów, jak też zawody jako takie, to zjawisko wtórne w stosunku do wspinania skałkowego, zaś wspinaczka skałkowa jest zjawiskiem wtórnym do wspinania w górach. Przenoszenie zasad z płaszczyzny wtórnej na prymarną jest więc raczej reimplementacją.
Rozwój tej dyscypliny ludzkiej aktywności ewokował powstanie kodeksu deontologicznego, co stało się konieczne już wówczas, gdy pierwsi zdobywcy zaczęli wchodzić na szczyty górskie, na zasadzie: "skąd wiesz, że zdobyłeś szczyt? - Bo to był najwyższy punkt". Ergo: ten zdobywa szczyt, kto wejdzie na najwyższy punkt, a jak można wejść jeszcze wyżej, a wędrowiec nie ma już sił, to szczytu nie zdobył.
Naturalnie wraz z rosnącą specyfikacją danej dziedziny komplikują się i konstytuujące ją zasady. Mnogość reguł nie usprawiedliwa jednak nikogo spośród osób partycypujących w tej działalności do lekceważenia ich.
Odrębnym zjawiskiem są osoby szczególnie twórcze i aktywne, które rozszerzają, a nawet zmieniają funkcjonujące w danym środowisku zasady. Jednak zarówno ci pionierzy, jak i wprowadzane przez nich innowacje podlegają publicznej dyskusji i są introdukowane w całość reguł poprzez konsensus.
> Dodatkowo to rozróżnienie cofania się do ziemi
> i do półki. Piszesz, że
> "Schodzisz/skaczesz/spadasz, bo Cię wybrało. A
> skoro nie wybrało to nie schodź". Według mnie,
> jeżeli nie schodź do ziemi to nie schodź też
> do półki czy do stanowiska.
To już nieco inna kwestia - urody drogi. Czyż nie piękniej wspinać się po takich drogach, które trzymają trudności w całym lub niemal całym swym przebiegu?
Oczywiście wiele jest dróg, w których miejsce restowe się pojawia. Jeśli jest ono naprawdę dobre, (szufle, nhr) a wspinacz patrząc w górę przewiduje, że trudności są powyżej, to powinien odpocząć zanim do tychże trudności dojdzie. Jeśli to niemożliwe (bo nie dało się z dołu ocenić np. jakości chwytów) to cofanie się jest dozwolone, ale powiedzmy sobie szczerze, cofanie się na tyle długie, że mija się dwie wpinki, nie jest najszczęśliwszym i najczystszym stylowo dokonaniem.
Ktoś - na tym forum, ale wybacz, nie pamiętam, w którym wątku - mądrze napisał, że jeśli pojawiają się wątpliwości co do stylu, to na pewno nie był to OS. Jest w tym sporo racji.
Należy pamiętać, że ocena stylu danego przejścia leży w kompetencjach danego wspinacza. Ocenia on sam siebie. Jeśli więc jeden kolega uważa, że drzemka na póle w przebiegu drogi jest ok, to niech tak sobie uważa (swoją drogą ciekawe, co na to jego asekurant - musi być osobą o iście anielskiej cierpliwości...).
Prymarna dyrektywa rzetelności i prawdomówności w relacjonowaniu swoich dokonań dotyczy wszystkich wspinaczy, niezależnie od poziomu sportowego, wieku, płci, doświadczenia, obszaru działania (czy to bulderek w ogródku, czy skałki, góry, a nawet ta zielona wyspa, której nazwy nie należy tu wymawiać...). Rzetelność i prawdomówność zaś powinny być rozstrzygane głównie poprzez wewnętrzny system reguł i samodyscypliny danego wspinacza. Jeśli dla kogoś owa zasada jest krępująca i zbędna, to powinien zająć się inną dyscypliną działalności.
W skałach nie ma boiska z liniami, sędziów z gwizkiem, kamer z opcją replay - no ale, jak to mówią - gdyby wspinaczka była prosta, to by się nazywała "piłka nożna".
> Uchodzę za stylowego ortodoksa .. ;-) w zasadzie
> powinna mi się podobać taka "ortodoksyjna
> zasada".
Uchodzisz za ortodoksa czy jesteś nim na zasadzie wewnętrznego przekonania, nawet gdy "nikt nie patrzy"? Jest różnica!
>
> Pozdrawiam,
>
> ako
Księżniczka.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Inveniam viam aut faciam