A czemu nikt nie chce zjebac mnie? Przeca nie jestem nietykalny.
Jumbo. Podobny przyklad wylapania lotu opisalem w pierwszej czesci dyskusji (w p-cie 3):
[
www.wspinanie.pl]
Nie taki diabel straszny. Cos jednak sciemniasz, dlaczego udalo Ci sie to przezyc.
Odnosnie tego eksperymentu, to jednak sadze ze mozecie sie zdziwic. Nie rozumiem, dlaczego praktyka miala by nie potwierdzic prostych wyliczen, w ktorych raczej nie przemycil sie blad. Tylko musicie uzyc bardzo slabych np 200kg petelek jako bezpiecznikow. No bo przeciez nie da sie okreslic, jak slaby/silny jest hak. I jestem pewien, ze roznica bedzie olbrzymia tzn 2-3 krotna pomiedzy moim przypadkiem-1 dwoch slabych p-tow jeden nad drugim bez punktu wysylowego a przypadkami 2 lub 4 obojetne, ale jeden z punktow (tak samo slaby) robi za wysylowy.
Przeciez w calej tej dyskusji, a przynajmniej we wnioskach nie powinno byc, co i jak zawalil i sciemnil Starosta, tylko jak zachowac sie przy budowie stanu zlozonego z bardzo slabych punktow, szczegolnie jesli beda tylko 2. Wiadomo, ze pozniej nie nalezy latac.
Ja jeszcze mam inny sposob. I nie jest to obnizenie sie na stanie, bo to ciagle obciaza stan ta zwiekszona sila przeciwreakcji (czy jak sie to nazywalo, czyli te moje 160% ). Mianowicie widzac klopoty z budowa dobrego stanu, robie najpierw z niego przelot, zalajam pare metrow do gory, motam co sie da. Przepinam lina jak przez przelot i schodze. Na stanie, czyli tych pare metrow nizej, oba konce liny idace do tego przelotu wyzej, zwiazuje razem i mam dodatkowy punkt stanowiskowy. Gdy prowadzacy zaczyna prowadzic nastepny wyciag, to rozwiazuje sie te dwa konce liny idace do gory i uzuskuje sie w ten sposob pierwszy przelot, zanim dupe sie oderwie od stanu. Dwie korzysci. Teren najbardziej ryzykowny tuz nad stanem, robi sie na wedke, a pozniej jest juz przelot i daleko od wspol 2. Jedyny warunek - dodatkowe pare metrow liny.
Jacol