astrodog Napisał(a):
> To zwykły wałek. Bierzesz
> podwójną wypłatę i w dodatku robisz robote
> czyimiś rękoma.
Kurs jest po to, żeby uczyć kursantów.
Prowadzący go ekiper otrzymuje wynagrodzenie (niezbyt zresztą wysokie) w związku ze swoimi wysokimi kwalifikacjami, za wykonanie konkretnej pracy dydaktycznej, a pewnie też i w związku z podejmowaną odpowiedzialnością (choć co do tego nie mam pewności).
Tym bardziej nie mam pewności (mimo, że wiedzę o faktach mam większą, niż, dajmy na to, Ty), czy w tym przypadku "robienie roboty czyimiś rękami" jest wałkiem.
Z punktu widzenia dydaktyki kursu nie jest specjalnie istotne, czy wykonana praca ma jakąś dodatkową wartość. I tak np. jaskiniowcy uczą się spitowania obijając bez ładu i składu połacie gładkiej skały, bynajmniej nie w jaskiniach, i jeszcze później wiszą tam całymi stadami blokując dostęp wspinaczom.
Ekiperzy wspinaczkowi też mogliby się tak uczyć, co zresztą nieraz miało miejsce - widziałem w skałkach wiele ringów osadzonyh tylko i wyłącznie w ramach nauki, bez związku z zapotrzebowaniem na asekurację.
Kursanci mogliby też wyciągać ze skały całkiem jeszcze dobre przeloty i zastępować je nowymi. Mogliby również dewastować trady, gdyby ich opiekunem był np. Mateusz Paradowski lub inny zwolennik tezy, że jak się nie obije, to przyjdzie flora szczelinowa i droga zniknie.
Wreszcie mogliby obijać drogi, które faktycznie mają jakiś sens, z pożytkiem dla środowiska wspinaczkowego i poszanowaniem panujących w nim zasad. Na przykład, czyjeś projekty (oczywiście, znaleźliby się tacy, którzy podniosą larum, że to prywata, bo dlaczego akurat projekty iksińskiego, a nie igrekowskiego).
Na tym z grubsza kończyła się jeszcze niedawno lista możliwości.
Ale obecnie sytuacja jest bardziej skomplikowana, bo skały coraz bardziej prywatne, bo coraz więcej jest akcji masowego ubezpieczania lub reekipowania dróg za pieniądze sponsorów, bo unia europejska, itp itd.
Ekiperzy tacy jak Jacek, Darek, czy Stefan, którzy kiedyś wykonywali swoją pracę wyłącznie społecznie, mogą teraz pobierać wynagrodzenie od rozmaitych fundacji, sponsorów, czy też z projektów unijnych. Pomijając rywalizację o zlecenia i korupcjogenne sytuacje związane z przetargami, powstają też absurdalne sytuacje związane z koniecznością wywiązania się z podjętych zobowiązań w określonym czasie. Stąd coraz więcej przypadków ekiperskiej fuszerki, np. ringów osadzanych na mrozie, niewłaściwie umiejscowionych, także trady obite tylko po to, by się zgodziła liczba zaplanowanych ringów.
Słyszałem nawet plotkę o smarowaniu nowym klejem starych ringów, żeby wyglądały na nowo wklejone. Decyzje o przyznaniu funduszy podejmują często osoby nie mające zielonego pojęcia o wspinaniu, terminy bywają nierealne, sposób rozliczania wykonanych prac - absurdalny (np masz wymienić przeloty w całym rejonie 1 do 1 niezależnie od stanu poprzednich).
Co więcej, za niewywiązanie się ze zobowiązania grożą kary umowne.
W tej sytuacji trzeba wybierać pomiędzy dwoma sytuacjami:
1. olać sponsorów, olać projekty unijne, olać pomysły gmin na rewitalizację rejonów i promowanie turystyki z uwzględnieniem rozwoju wspinania, olać wszystko co nie jest tradycyjnym podejściem polegającym na obijaniu dróg przez autorów, bądź też z funduszy klubów zrzeszonych w PZA, bo tylko takie akcje mają szansę na zachowanie moralnej czystości. A środowisko niech narzeka, że nie wykorzystano szansy dobycia i zainstalowania dużej puli ringów, niech się wspina po spitach z cienkiej blaszki i wypadających ringach z prętów zbrojeniowych.
2. wziąć kasę, wziąć na siebie odpowiedzialność i ryzyko związane z rozliczeniem zobowiązań, zarobić na tym przy okazji, lub nie, bo zdarza się też, że sponsor daje tylko ringi. A środowisko niech narzeka, że zabrakło konsultacji z autorami dróg, że zlecenie dostał iksiński a nie igrekowski, że przy okazji prac w większości bardzo potrzebnych wykonano też roboty bezzasade lub wykazano fikcję.
Jacek wybrał opcję 2.
Być może oceniałbym go inaczej, gdyby był człowiekiem znikąd.
Jednakowoż, znam jego wcześniejsze zasługi, wiem, ile ringów wkleił społecznie bez żadnego wynagrodzenia, wspinałem się po jego drogach i były to najlepiej ubezpieczone drogi spośród wszystkich, które miałem okazję robić. Wiem, że obijanie i przygotowywanie nowych dróg jest jego życiową pasją. Wiem, że jego podopieczni na kursie wiedzieli, że ich robota jest częścią Life+. Wiem, że nie wiedzieli o planowanym wynagrodzeniu. Sam Jacek też przez długi czas nie wiedział jak wysokie to wynagrodzenie będzie, ani czy nie przyjdzie mu płacić kar za niewykon.
Cieszy mnie, że Jackowi po tylu latach dobrze wykonywanej pracy społecznej trafiła się tak atrakcyjna fucha i nie uważam, by kursanci mogli mieć do niego pretensje o cokolwiek poza ewentualnym niedopełnieniem zobowiązań czysto dydaktycznych.
Tobie zaś, jako ekspertowi od wieśniaków z siekierami, podrzucę inny casus.
Kupiłem mianowicie samochód od nauczyciela z technikum samochodowego. Dowiedziałem się, że był serwisowany przez uczniów z tego technikum. Wyglądało to tak, że nauczyciel stawiał na kanale swój samochód, płacił za części, a robociznę wykonywali pod jego nadzorem uczniowie, nie pobierając z tego tytułu wynagrodzenia. Nawiasem mówiąc do dziś znajduję fuszerki w stylu zby mocno przykręconych śrub, niewłaściwie zamontowanych hamulców, ewentualnie widzę w książce serwisowej, że wymieniano niepotrzebnie elementy niewymagające wymiany.
Czy to jest Twoim zdaniem wałek?
Czy mniejszym wałkiem byłoby, gdyby ci sami uczniowie wykonywali te same naprawy w ramach komercyjnego warsztatu samochodowego, którego dochód po części pokrywałby wynagrodzenie nauczyciela, po części zaś zasilał kasę szkoły? A co gdy się okaże, że komercyjni klienci do takiego warsztatu nie przyjadą, bo nie zechcą, by w ich samochodach grzebali jacyś uczniowie?
To nie jest wymyślona sytuacja tylko realna sytuacja, której moralna ocena zależy od punktu widzenia i dostępnych informacji. To samo mogę napisać o "wałku z Life+" - im więcej wiem, tym trudniej jest mi unać, że miał tam miejsce jakikolwiek wałek.
Zazdroszczę Ci Astrodogu ferowania tego rodzaju wyroków zza morza, musisz być bardzo mądrym i doświadczonym przez życie człowiekiem.
> Jak Wy się potem w skałach odnajdujecie, kto
> komu rękę może podać?
Ja z tym problemu nie mam, witam się z każdym, w razie czego rękę można umyć.