kemo Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Wyobraź sobie, że przeprowadziłeś badania
> naukowe. 2-3 lata później ktoś inny w ramach
> dofinansowania, przetargu czy bóg wie czego
> wykonał po cichu robotę w ramach której te
> twoje badania miedzy innymi przedstawił jako
> swoje i zarobił na tym pieniądze. Jakbyś to
> odebrał? Że jest git i w porządku?
Nie do końca trafna jest ta analogia. Gdybym wykonywał te badania jako uczeń/stażysta, pod ścisłym kierunkiem jakiegoś promotora czy innego kierownika/opiekuna, to niekoniecznie byłbym ich autorem. Na uczelniach i w placówkach naukowych takie sytuacje są całkiem częste. Wykorzystuje się pracę stażystów, ale niekoniecznie się im płaci, lub umieszcza wśród autorów publikacji - ich zapłatą jest wiedza i umiejętności uzyskane podczas stażu. Sam też miewałem stażystów pod opieką i często wyglądało to tak, że prawie nad nimi stałem, żeby dobrze robili coś, co ja sam zrobiłbym szybciej.
Nie wiem, na ile podobna do tego jest sytuacja z kursem ekiperskim, bo nigdy na takowym nie byłem.
Niemniej, gdybym miał się kiedyś uczyć sztuki ekiperskiej na takim właśnie kursie, to nie przeszkadzałoby mi, że z zainstalowanych podczas kursu ringów opiekun czerpałby jakiekolwiek dodatkowe profity, łącznie z finansowymi. Przeszkadzała by mi co najwyżej ściema - np. udawanie, że robi to charytatywnie.
Jeśli już o tym mowa, to Jacek Trzemżalski pisał, że w chwili prowadzenia kursu nie wiedział czy i na jakie wynagrodzenie może liczyć z tytułów pozakursowych.
Dzięki Bogu nie muszę się zajmować dawaniem lub niedawaniem wiary takim deklaracjom.
Zarząd PZA też - w mojej prywatnej opinii (!) - nie musi, a jeśli nawet czuje się w obowiązku, to niekoniecznie dobrym pomysłem jest wydawanie wiadomego oświadczenia. Można było zwolnić Jacka i Darka z zajmowanych stanowisk bez podawania do publicznej wiadomości przyczyn, albo poprosić o złożenie dymisji.
> Całą tą akcje Life plus uważam za bezwzględne
> wykorzystanie pozycji w PZA i w NS do własnych
> prywatnych celów, choćby takich jak
> wykombinowanie dla siebie kilkuset jak nie więcej
> ringów.
Nie przeczę - być może masz rację. Ja tej pewności nie mam. Dotychczas uważałem Jacka Trzemżalskiego za osobę godną zaufania. Działającą m.in. społecznie na rzecz środowiska wspinaczkowego. Wspinałem się po Jego drogach i byłem zadowolony. Byłbym gotów założyć, że jego prywatne cele były w dużej mierze zgodne z celami moimi i środowiska wspinaczkowego. A jeśli "wykombinował" sobie przy tym kilkaset ringów, to co z nimi zrobił? W domu zainstalował? Przecież nie, przecież obijał nimi drogi i każdy wspinacz czy to z pezety, czy nie, mógł je robić. A gdy obijał, to obijał dobrze - czego nie można powiedzieć o niektórych jego konkurentach.
> Ale przecież nie takie postawy piętnuje
> się bezwzględnie na brytanie i w KW Warszawa.
Nie wiem jak inni, ale ja osobiście piętnuję to, co mam ochotę piętnować. Możesz mi w tej dziedzinie podsuwać nowe propozycje, ale nie oczekuj, że się bezwzględnie zastosuję.