Starosta Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> To, co piszesz, jest zupełnie nieprzystające do
> rzeczywistości. Po pierwsze w alpinizmie od zawsze
> obecny był duch rywalizacji.
Nikt tego nie podważa.
Nie widzę niemożliwości koegzystencji sportowców z turystami w jednej organizacji.
Wręcz przeciwnie, jak już napisałem, korzyść może być wzajemna.
> Po drugie, niby jak ten rzekomy niespotykany
> sportowy pęd ma się przekładać na
> szkolenia????????
O szkoleniach wydaje mi się że nic nie pisałem.
Wspomniałem tylko, że przy szerokim spektrum korzyść może być wzajemna.
Nie chodzi też o "szalony pęd sportowy" (tak się chyba w ogóle nie wyraziłem) w sensie ilościowym. Prawdę mówiąc na Słowacji (gdzie częściej bywam) wspinaczy polskich prawie nie widać, nawet w szczycie sezonu.
Miałem na myśli dość ostry u nas podział: wspinacze, jak piszesz, głównie V-VI.2 z jednej strony i tłumy turystów na szlakach (powiedzmy ok. 0) z drugiej strony.
> Większość osób, olbrzymia większość osób, które są
> na kursach, to osoby, które jeśli będą się
> wspinać, to na poziomie V-VI.2. Tacy ludzie
> stanowią przytłaczającą większość wspinaczy.
Całkowicie masz rację - "o ile będą się wspinać" to tak jak napisałeś.
W OeAV czy DAV ta średnia jest dużo niższa, ale za to spektrum dużo szersze.
No, chyba że jako biegły w psychologii uważasz drogi I czy II za przypadki "psychiatryczne"?
> Może masz jakieś kompleksy, że łoisz skrajnie trudno i to z
> draską na majtkach na finiszu?
Kompleksy zapewne mam, ale "skrajnie trudno" nigdy nie łoiłem. Niestety, nie wiem też co to jest "draska na majtkach" - nie jestem na bieżąco. :(
> Jeśli tak, to pora zmądrzeć i czerpać przyjemność ze wspinania.
> Jak się zastosujesz do rady, to może i na kompleksy sie znajdzie jakieś lekarstwo:
Niestety, na zmądrzenie i leczenie to już w moim przypadku za późno...
Ale miło, że się o mnie troszczysz - to właśnie jest odpowiedzialność za bliźnich.
:)