astrodog Napisał(a):
> > Jak to "za trudna"? Jeśli ktoś jednak drogę
> > przechodzi z pierwszą lub n-tą bezpieczną, to
> > z dużym prawdopodobieństwem mógłby ją też
> > poprowadzić, i niekoniecznie jest to kwestia
> > trudności - raczej obicia.
> Jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy
> rozpatrywanie tego w ten sposób. Nie raz
> zatrzymalo mnie brak patentu na crux, brak
> asekuracji lub trudność jej osadzenia. Drogi
> sportowe traktuje tak samo: nie wgryzam się, czy
> ktoś obijał pod siebie, czy pod ogół. Albo
> mnie puszcza albo nie. Opowieści o za
> luźnych/ciasnych butach, niezaleczonych
> kontuzjach, chujowym obiciu, wyślizganej skale,
> złej asekuracji, niskim ciśnieniu i czym tam
> jeszcze - staram się zostawiać innym. Jeśli nie
> robię drogi to w 95% powod jest jeden: za cienkim
> jeszcze.
Przypominam, że dyskutujemy o pierwszej / n-tej bezpiecznej, a nie o butach, kontuzjach, etc. Pisałem o przypadku, gdy ktoś robi drogę z tymi ułatwieniami asekuracyjnymi, ale nie robi bez nich. Co to właściwie znaczy, że jesteś za cienki? Jeśli nie jesteś za cienki na częściowe TR, to znaczy, że droga jest w Twoim zasięgu i tyle. Mając odpowiednią rezerwę mocy można tę samą drogę poprowadzić "po katolicku" mimo niebezpiecznej asekuracji, z jeszcze większą rezerwą - nawet przeżywcować. Tyle, że we wspinaczce sportowej w ogóle nie o to chodzi. Ma być trudno i zarazem bezpiecznie. Twoje podejście do tych pierwszych wpinek jest najwyraźniej spaczone tradem.
> A już do szewskiej pasji doprowadza mnie rzucane
> nonszalancko "łatwa jak na tę wycenę" ...po
> wstawieniu się w trada z ryzykowną asekuracją
> ...na wędkę lub przejściu na drugiego.
Mnie też, może nie do szewskiej, ale często odpowiadam - jak jesteś taki chojrak, to ją poprowadź, a potem wyceniaj. Tyle, że to nie ma nic wspólnego ze wspinaczką sportową w definicji francuskiej. IMHO trzeba się zdecydować i konsekwentnie trzymać tego wyboru - czy w danej chwili uprawiamy wspinaczkę sportową, czy trad. Przy czym przez "trad" rozumiem nie do końca to, że ma w ogóle nie być stałych punktów - tu chodzi o coś więcej, o paradygmat, w którym chodzi albo o koncentrację na trudnościach technicznych przy traktowaniu skały, jako narzędzia/matrycy, albo o minimalizację ingerencji w skałę.