Priorytety priorytetami, ale od wielu lat odnoszę wrażenie, że wiele osób wypowiada się o czystości stylu itp. głównie nie z powodów obiektywizacji przejść tylko dlatego,że cyfry żadnej konkretnej w życiu wiedzą, że nie wykręcą, więc zabrały się za puryfikację stylu, w którym robią drogi. Przypominam,że wspin w wersji wspinaczki skałkowej-sportowej polega na tym jak pisano wyżej, aby dojść z ziemi do topu drogi bez obciążania asekuracji. Zgodzę się, że 3 wpinki przepięte nie są najestetyczniejsze, ale są drogi, których obicie i forma tworzy takie sytuacje. Osobiście uważam,że tutaj ma chodzić o ruch, przechwyty i radość czerpaną z walki z własnymi słabościami, a nie sprzętem. Jak ktoś ma wystarczająco długiego sticka, żeby wpiąć i drugą wpinkę, a np lot w trakcie jej robienia=wisienki i jebnięcie o asekuranta, to czemu nie może tego zrobić. Polecam wszystkim purystom wybrać się na próbę os jakiegoś kolegi na Eldorado(FJ)i nie robić pierwszej bezpiecznej, a najlepiej to się i do poręczówki nie dopinać, bo to pedaliada. Do zobaczneia na placu zabaw.
Kiedyś jeden znajomy raził mnie swoją opinią, jak to wpinki to stały element drogi i do tego stopnia szedl w czystość, że nie zaliczał sobie dróg, na których nie zrobił wszystkich wpinek(to jeszcze były czasy,w których 'wpinki techniczne/do patentowania' nie były popularne). Zadałem mu więc pytanie, czy w takim razie wszystkie żywce co zrobił wyrzuca w tym momencie do śmieci,bo przecież na nich są ringi, do których się nie wpiął de facto obniżając klasę i trudność drogi? Od tego momentu jego podejście zaczeło ewoluuować w stronę 'ludzkości'.
Wiele osób mówi tu o przyjemności, którą ma dawać wspinanie, widocznie dla niektórych, co akurat jest typowo polskie, przyjemnością zawsze będzie znalezienie szpila w przejściach 'konkurencji'.
Rodzi to w sumie dziwne sytuacje, kiedy to na pierwszą bezpieczną ktoś krzywo się patrzy,ale jak by se zatachał 10 kraszy to by było ok,bo nie wędzi. Przecież to paranoja jest, poza tym już widzę jak ktoś u nas wyładowuje 10 kraszy.
Trochę off-topic, ale taką paranoję zauważyłem też u Jamesa Pearsona czytając jego wypowiedzi parę lat wstecz. Bo ów Pan twierdził, iż krasz pod drogą w gritach to pedaliada i, że to już nie jest hard grit(mówiąc skrótowo).Ale patrząc na logikę, na filmach z przejśc chłop używa uprzęży, kasku, liny+wielu nie tanich zabawek mechanicznych, które wszystkie można określić jednym wspólnym mianem -> ASEKURACJI. Jak zaryzykować ładne/stylowe ubicie to po co mu była lina i kask?Ale jak by mu podrzucił krasza pod start co by z dojścia do pierwszego punktu nie walnał na kamole to by chyba focha strzelił. Oczywiście pewnie w dupie miał to, że potencjalnie tragiczny upadek wiązałby się z konsekwencjami również dla asekurującego, który by musiał pozbierać ten bajzel.
Micaj, Blondas nie traktujcie tego jako ataku,ale z waszych wypowiedzi o tym jak by sie nie chciało z kraszem na wspin z lanem pomykać wynika, że ostatnio chyba mało jeździcie w skały gdzie sie wysiada z auta i pod skałami jest w 3min.No nic taki urok Rudaw/Sokołów/Tatr.
A propos jeszcze kraszy, kto oglądał Core czy też inne pozycje gdzie np sa highballe z Bishop ten widział próby np na takiej Ambrozji, gdzie Jorgeson miał chyba z 20 materacy na lądowisku. Licząc powiedzmy ok 200$ za pada to jakies 4000$, ile niższy koszt bezpiecznych wstawek z użyciem lana chyba każdy wie. NIestety takie czasy, że wraz z popularyzacja sportu wyodrębniają sie specyficzne nisze dla ludzi z 'zapleczem', może to próba odzyskania dawnej elitarności.
Pozdrawiam i zycze wszystkim biorącym udział w tej dyskusji mnie spinania,a więcej wspinania i to takiego jak lubią i cytując klasyka 'sobie zaliczają' :)
Kot