Pewnie nikomu się nie spodoba to co napiszę, ale odrzucając wszelkie dogmaty i tradycje wspinaczkowe widzę to tak. Najczystszym stylem wspinaczkowym jest SOLO, a najbliższym temu stylem asekuracji jest wędka. Dopóki nikt nikogo nie winduje i nie daje bloków w trakcie przejścia, takie przejście jest pod względem sportowym tożsame. Różnica będzie jedynie w głowie wspinacza, co będzie skutkowało większą rozwagą i unikaniem ryzykownych przechwytów.
Wspinanie z dołem po obitych drogach jak i wspinanie TRADowe są tak na prawdę udziwnieniem i utrudnieniem aktu wspinaczki po formie o dodatkowe czynności, które zaburzają czystą relację człowieka z formą. Wspinanie z dołem ma oczywiście sens, zwłaszcza we wspinaczce w górach i w większych przewieszeniach/dachach ze względów technicznych. Nie zamierzam tego negować chciałem tylko zwrócić uwagę istotę problemu, który wynika z tego, że porównujemy przejścia na tej samej płaszczyźnie, mimo iż ta płaszczyzna nie istnieje.
Widziałem wczoraj przejście OS Ondry na The Golden Ticket (5.14c) i pominą on w trudnościach jedną wpinkę. Powiedzcie mi teraz jak porównać takie przejście do innego, w którym wspinacz wykonał tą wpinkę? Było ono niewątpliwie trudniejsze i fakt, że jest to 7 wpinka a nie 1-sza nie ma najmniejszego znaczenia.
Towarzysząca myśl przekontrastowana: bieg na 1000 metrów ze zbieraniem kwiatków
Towarzysząca myśl egzystencjalna: gdyby ciało człowieka było proporcjonalnie wytrzymałe jak ciało mrówki, nie byłoby tego tematu