McAron Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> W większości jest tak, że autorzy
> dróg są też autorami obicia, i umieszczają
> ringi po gruntownym zapoznaniu się z drogą.
> Mają przy tym wybór, czy myśleć tylko o sobie
> i obić pod siebie, czy się wykazać empatią i
> obić pod przeciętnego wspinacza próbującego
> taką drogę OS. Przecież jeśli ktoś ma
> zacykany start, rozpatentowaną sekwencję
> ruchów, a dodatkowo chwytał już tych wszystkich
> klamek tyle razy, że wie, że się nie urwą, to
> może obić drogę całkiem inaczej, niż byłoby
> to potrzebne na próbie OS.
Są pewne warunki determinujące możliwość rozmieszczenia przelotów: jakość skały, rzeźba w danym miejscu, możliwie wygodna pozycja do wpięcia się, inne prawdopodobne pozycje, które może przyjąć wspinacz przy wpince i wspinając się dalej a co za tym idzie tor i długość jego lotu po odpadnięciu przy wpince i powyżej niej (czy lecąc walniemy w glebę, półkę, drzewo itp., czy wpadniemy na linę poniżej).
Jasne jest , że linia przelotów wskazuje drogę i ma "podpowiedzieć" wspinającemu się "co autor miał na myśli". Tą funkcję przelotów jednak bierzemy pod uwagę na końcu, po rozpatrzeniu aspektów, które wymieniłem wcześniej. Bo np. kiepska jakość skały wymusi takie rozmieszczenie przelotów, że będzie ono sprowadzać na manowce przy próbie OS. Takich sytuacji nie unikniemy.
> Problemem jest zatem to, że czym innym jest
> obicie drogi doskonale już sobie znanej, a czym
> innym obicie drogi dla ludzi.
No cóż ... nie wyobrażam sobie aby można było obić drogę "dla ludzi", wcześniej jej doskonale nie znając .. może by się udało ale najczęściej nie .. :-)
Aby próbować wziąć pod uwagę wszystkie te uwarunkowania, o których wspomniałem wyżej, trzeba drogę dobrze poznać, wiele razy ją przejść i trochę pomyśleć. Nawet wtedy nie oznacza to, że zawsze zrobimy wszystko najlepiej jak się da albo tak aby zadowolić każdego. Często efekt końcowy to wynik wielu kompromisów i rozstrzygnięcia wielu dylematów.
W tym miejscu trzeba wspomnieć o kwestii technicznej, o której już napisał w swoim poście Tomek. Otóż czasem jest wygodnie osadzić przeloty wcześniej, zanim pozna się drogę (duże przewieszenia, trawersy), po to aby móc dalej na niej pracować. Bywa, że to pierwotne obicie nie jest optymalne.
Zdając sobie z tego sprawę, zawsze w takich przypadkach wcześniej wbijam tymczasowe przeloty na własny użytek (spity, kotwy mechaniczne), które potem likwiduję a docelowe, świecące ringi osadzam, gdy już jestem pewien jak chcę to zrobić.
Robię tak bo zdarzało mi się wycinać przed otwarciem drogi już osadzone nierdzewne ringi gdy uznałem, że powinny być w innym miejscu.
Ale to chyba temat na forum ekiperskie ..;-)
> Nie wypowiadam się tu o drogach tak trudnych, że
> mało kto w ogóle myśli o OS, ale w przypadku
> całej reszty często jest tak, że już na
> pierwszy rzut oka widać, czy droga jest obita
> bezpiecznie, czy "@#$%& wie jak". Po przejściu
> sprawa się klaruje i może się okazać, że
> faktycznie nie byłoby problemu ze zrobieniem tej
> pierwszej wpinki z dołu,
He, he ... klasyczne dylematy OS-owca. Może tylko uwaga, że ten pierwszy rzut oka bywa mylący .. najczęściej dopóki nie spróbujemy to się nie dowiemy.
Czy ta niepewność ma oznaczać, że użyję kija? U mnie nie ale rozumiem tych, którzy kija używają (z takich i innych powodów). Nie mogę jedynie zaakceptować
ukrywania tego faktu przy podawaniu przejścia do publicznej wiadomości.
> ale czy wielu jest
> takich, którzy pójdą na drogę jeszcze raz w
> ramach poprawiania stylu? I czy to faktycznie
> będzie poprawienie? Co lepsze - OS z pierwszą
> wpinką z kija, czy prowadzenie od początku na
> RP?
Jeżeli nie jest to tylko pytanie retoryczne i pytasz mnie o zdanie to odpowiadam. Dla mnie zawsze lepsze jest RP niż przejście z wpinką z kija, nawet jeżeli jest to OS powyżej tej wpinki (czyli faktycznie TR do wpinki z kija - pierwszej/drugiej/trzeciej???) i zawsze warto poprawiać styl, jeżeli tylko komuś na stylu zależy.
Pozdrawiam,
ako