pit Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Nie bardzo rozumiem ostatnia czesc Twojej
> wypowiedzi, albo jest ciut zagmatwana albo ja
> jakos nie moge sie wgryzc :) Z gory wyjasnie ze
> uwazam po prostu ze naduzywanie metafor z nasza
> przeszloscia stalo sie obsesja co poniektorych co
> jest MOIM ZDANIEM po prostu meczace i niepotrzebne.
To teraz ja nie bardzo rozumiem o jakie metafory chodzi...? :)
Koniec postu był prosty: w TVN wypowiadało się, poza AP, 2 ludzi prowadzących "wyprawy partnerskie", o dość dyskusyjnym statusie. I ani jeden przewodnik UIAGM - ani polski, ani niepolski. Ani też np. TOPR który jest członkiem IKAR/CISA i w kwestii bezpieczeństwa w górach jest chyba dość kompetentny (?). Więc trochę to wyglądało na "przyganiał kocioł garnkowi" -- sorry, za metaforę. "Metafory z przeszłości" nie znalazłem.
Ostatnie zdanie wynikało stąd, że wg AP prawo do prowadzenia wypraw komercyjnych w Alpy mieliby mieć "doświadczeni alpiniści" - mówimy oczywiście o wyprawach "turystów pod opieką przewodnika". To bardzo by poszerzało krąg uprawnionych. W krajach alpejskich raczej tak nie jest - komercyjne przewodnictwo wysokogórskie należy wyłącznie do UIAGM/IVBV.
Przy czym to wszytko ma się nijak do "sprawy Piotra B", ponieważ nawet w w/w programie nikt nie twierdził że on tam grał rolę przewodnika. Wręcz przeciwnie, siedział sobie w schronisku, czy w bazie (Kaukaz) i pewnie popijał piwo. Tego zresztą zarzucać mu nie można, bo skoro twierdzi się, że był niekompetentny, to chyba lepiej że przewodnika nawet nie udawał.
Co do sposobu ogłaszania się, czy też reklamowania w internecie, doradzania uczestnikom co powinni ze soba zabrać itd. to nie wydaje mi się, żeby takie rady -- głupie czy mądre, mniejsza o to -- podpadały pod Kodeks Karny. Jeśliby gazda dowożący turystów furką do Moka udzielał im różnych rad gdzie można tam wejść i co powinni ze soba zabrać to chyba nikt by mu z tego powodu procesu nie wytaczał. Zresztą brak reakcji prokuratury wydaje się te moje przypuszczenia potwierdzać.
Jeśli uważasz, że należy postawić jakiś zarzut, to musisz go precyzyjnie postawić: co zarzucasz gościowi?
Zarzut że był przewdonikiem, a nie ma uprawnień lub kompetencji - odpada, bo roli przewodnika nie odgrywał - nikt w programie tego nie stwierdził.
Zarzut że podejmował (złe) decyzje za wycieczkwoiczów też odpada, bo jedyny uczestnik wypraw (ale szczęśliwie zakończonych), jaki tam wystąpił twierdził, że organizator wyraźnie podkreślał:
sami podejmujecie decyzje.
Jeszcze jedne zarzut konkretny, jaki mi się udało wyłowić był taki, że organizator dezinformwał klientów, twierdząc, że droga jest "łatwa". Pojęcie łatwy/trudny jest mgliste - nie raz mio się zdarzało, że moi koledzy twerdzili, że jakaś drog jest "łatwa", a dla mnie była "trudna", zdarzało się też odwrotnie. Od tego jest skala trudności i przewodniki, o czym wiedzą nawet co sprytniejsi turyści. Nie wydaje mi się,żeby za tomożna było kogoś "wsadzić"...
Więcej potencjalnych zarzutów nie przychodzimi do głowy.
Moim zdaniem były tam poważne błędy uczestników, którzy wybitnie nie umieli ocenić swoich możliwości. Co zresztą potwierdził jedyny występujący tam uczestnik jednej z wypraw twierdząc wprost, że droga jaką szli zdecydowanie przekraczała ich umiejetności. To można było łatwo uniknąć a). czytając jakiś przewodnik na dany rejon, b). zawracając, gdy widać było że teraz zaczyna "pić pod pachami", jak się dawniej mówiło, w czasach gdy nie było uprzęży (sorry za metaforę z przeszłości!).