> bawienie się w rozróżnienia: w jakim stopniu coś
> jest:
> -pół-komercją,
> -ćwierć-komercją,
> -całą-komercją
>
> Roztrząsanie: która komercja jest >cacy< z
> definicji, a która >be< z definicji to
> ucieczka od tematu zasadniczego, od
> bezpieczeństwa.
Teraz to TY pojechałeś po całości. Ty nie chodzi o to czy Balcerzak albo inni robią to w połowie z pobudek finansowych czy w całości. I czy jest to półkomercja czy nie...
Chodzi o tak postawiony dylemat, moim zdaniem moralno-filozoficzny:
Czy gdy zapłaci mi DOROSŁY człowiek, który nie umie pływać (nie ma karty pływackiej albo nawet nie ma rąk i nóg) za to abym zawiózł go nad morze, za to abym wskazał mu przystań i molo. Oraz pokazał palcem "Tam jest wyspa, która ciebie interesuje ale pamiętaj - nie jest łatwo się tam dostać"...
To czy ja jestem winny tego, że on się utopił?
Bo tu nei chodzi o sytuację czarno-białą, w której Ja (przewodnik) wskakuję do wody pierwszy i krzyczę "skacz, na pewno dasz radę!". Ale chodzi o to co napisałem wyżej. Czy Twoim zdaniem mogę mieć spokojny sen, gdy zawieziony przeze mnie człowiek utonął?
narka