Myślę, że największym problemem jest brak świadomości pomiędzy różnicą jaką niesie ze sobą wspinanie/czy też nawet turystyka wysokogórska w Tatrach i Alpach oraz jeszcze bardziej w Kaukazie.
W przewodniku po Alpach, wydanym przez Sklep Podróżnika, autor piszę o wejściu na Maternhorn jako szlaku dla turystów wysokogórskich.
Nie bierze jednak pod uwagę, że w polskim wydaniu tej książki, adresuje ją do ludzi którzy mają doświadczenie zdobyte na Orlej Perci i Rysach w najlepszym przypadku, bo po przejściu grani Tatr Zachodnich w zimie, wielu osobom może się wydawać że zdobyli ostrogi niemal himalajskie.
Widziałem na własne oczy czwórkę młodych chłopaków, która przyjechała na parking w Cervini, wyrzuciła sprzęt i pognała na Łwią Grań z marszu, bez jakiejkolwiek akilimatyzacji. Skończyło się tak, że żaden z nich nie dotarł do Carella, ten który doszedł najwyżej na łańcuchach w kominie Wympera przewisiał do rana, a następnie z odmrożeniami twarzy leżał jak zabity przez kolejne dni w schronie.
Wraz z wejściem do Uni jest nam zdecydowanie łatwiej spełniać swe marzenia o wyjeździe w każdy zakątek Europy, jednak Alpy, nawet Mont Blanc może sponiewierać nie jednego twardziela. Lecz wielu z nich musi się o tym przekonać na własnej skórze.