vudoo Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> tylko... zeby na masowosc sie porwac arturze, to trzeba miec najpierw masowy produkt, krotko mowiac za
> czlonkowstwem i zwiazanym z nim kosztem MUSZA isc realne korzysci, ktorych nie idzie uzyskac na
> wlasna reke. i nie chodzi tu o jakies wysublimowane prestize i inne moralne masturbacje,
"Fizyczne" korzyści na pewno napędzają klientelę. Ale ja bym też nie ignorował "moralnych masturbacji".
W większej grupie łatwiej jest np. znaleźć kompanów na jakiś wyjazd i lepiej to robić z ludźmi których się zna z klubu i można z nimi pogadać w realu, niż poszukiwać przez internet, co teraz jest nie takim rzadkim zjawiskiem.
Poza tym wg przepisów jakiś papier dla filanców trzeba jednak mieć. Nawet jak się robi coś, do czego ten papier nie uprawnia, to lepiej jest mieć, o czym sam się przekonałem. I to był główny powód, że z przerwami przed dość długi czas płaciłem składki. Dodatkowo, choć to może niezbyt eleganckie żerować na innych, niepolskie kluby dają zniżki na noclegi dla posiadaczy takiego papierka i nawet obywatelstwa nie sprawdzają.
Klub powinien, poza towarzyskimi spotkaniami, organizwoać jakieś wyjazdy. Sam czasami organizuję dla zajomych wyjazdy w Tatry, a bez tego impulsu pewnie nikt by się nie ruszył. Ludzie niekoniecznie spotykają się tylko w celach komercyjnych.
Gdyby jakiś klub w pobliżu zorganizował otwartą ciekawą prelekcję, wykład, pokaz slajdów czy filmów itp. to i ja bym przyszedł i wielu moich znajomych. Bez żadnej "zachęty materialnej". Ale teraz robi się raz w roku jakieś "święto gór", gdzie przychodzą spore tłumy, a gdzie jest "mydło i powidło" i na tym koniec. NB, jak wiadomo, są ciekawe historyczne filmy, m. in. z Długoszem w roli głównej, coś z tego nawet niedawno TV puszczała, i przy dzisiejszej technice nagranie tego nie powinien być problemem. Ja nawet chętnie bym kupił, ale jakoś nikt tego nie chce nagrać i sprzedawać...
Zachodnie kluby maja i wypożyczalnie sprzętu i niezłe biblioteki. Jestem ciekaw który klub PZA ma choćby tylko komplet
własnych "Taterników"? (chyba żaden?) Do takich działań niekoniecznie zaraz jest potrzebna duża kasa i etatowy pracownik. Różne ciekawe rzeczy kluby wydawały nawet w czasach powielaczy, kiedy to było naprawdę dużo trudniejsze. A teraz ciekaw jestem w ilu klubach młody człowiek, jak przyjdzie, jest w stanie KUPIĆ sobie dobrą graniówkę Tatr?
To jest tylko kwestia zebrania i "uruchomienia" paru pasjonatów. Komercyjnie działający, nawet bardzo kompetentni, będą zainteresowani głównie swoimi zarobkami, a nie klubem. Ja nie wiem, czy jedną z głównych przyczyn degrengolady nie były właśnie duże możliwości zarobkowe, jakie swego czasu pojawiły się w Polsce w środowisku wspinaczkowym, a razem z nimi różne "walki frakcyjne". Tak samo zresztą ewoluowało "przewodnictwo tatrzańskie", kiedy zaczęło się robienie kasy na asfalcie do Moka.