List Kazia Szycha dostałem14 sierpnia tego roku. Przysłał mi go skonsternowany red. Gór Piotrek Drożdż, gdyż Kaziu chciał go opublikować w tychże "Górach", i Piotrek zapytywał "o co tu chodzi?!"
Przyznam, że zdębiałem czytając ten tekst (była to 'pierwsza wersja', dużo mocniejsza w wymowie), który w zasadzie powinien być rozpatrywany nie w kategoriach wspinaczkowych, ale zgoła innych. Gdyż jak inaczej nazwać liczne manipulacje oraz absurdalne zarzuty o "stawianiu piwa za haka" chociażby. Nie powiem - zdenerwowałem się, ale postanowiłem działać racjonalnie i poszukać w całej sprawie merytorycznego "jądra".
Zadzwoniłem do Kazia i spytałem skąd u niego taka napastliwość, skąd wziął takie informacje i dlaczego nie próbował ich weryfikować - choćby w oparciu o materiały publikowane w prasie i internecie. Rozmowa z Kaziem była trudna - ale generalnie doszliśmy do porozumienia, że opublikujemy komunikat w sprawie wybijania haków a Kaziu swego "listu" kolportował nie będzie. Komunikat opublikowałem natychmiast i mogliście go przeczytać [
www.wspinanie.pl], choć przecież we wszystkich informacjach o pracach TBM stało
czarno na białym, że
"apelujemy o nie działanie na własną rękę oraz że do instalacji kotw lub wymiany haków będą upoważnione tylko uprawnione zespoły". Kaziu jednak z tymi informacjami najwyraźniej się nie zapoznał.
Straciłem całe dwa dni weryfikując te informacje Kazia, które do weryfikacji się nadawały. Rozmawiałem z 15 instruktorami szkolącymi w Tatrach - nie mam swoich notatek, ale byli to m.in. Wiesiek Madejczyk, Waldek Niemiec, Krzysiek Treter, Piotrek Drobot, Monika Niedbalska, Paweł Kopta, Andrzej Dutkiewicz, Stefan Stefański, Kuba Rozbicki, Sławek Jabłoński. Sprawdziłem wszystkie podane przez Kazia drogi.
I co się okazało? NIC.
NULL.
Wszystkie informacje okazały się nieprawdziwe.
Mówiąc krótko - Kaziu, oględnie mówiąc - mocno przesadził, lub ktoś nałgał jemu a on to powielił. W sumie na jedno wychodzi - jak powiedziała pewna pani.
Ciekawe jest to, że Kaziu napisał swój tekst po pobycie na Betlejemce. Dwóch instruktorów powiedziało mi, że debilną historyjkę o 'paszczakowcach' i 'płaceniu 5 zł i stawianiu piwa za wybitego haka' słyszeli w tejże Betlejemce, ale potraktowali to tak, jak normalnie myślący człowiek może taki bełkot potraktować - jako majaczenia człowieka, który zresztą ma sam ze sobą poważne problemy. Tymczasem Kaziu wziął to na serio, ale sprawdzać tego niestety nie próbował.
No i oto list Kazia pojawia się tutaj - na szczęście w mocno "uspokojonej formie" - pozbawionej najmocniejszych względem mnie epitetów, co doceniam i za co dziękuję.
Zatem żeby nie przedłużać, powiem tak: od osoby instruktora, dydaktyka, oczekiwalibyśmy chyba wszyscy większej odpowiedzialności za słowo. A gdyby Kaziu zadał sobie choć minimalny trud ich weryfikacji, szybko stwierdziłby że:
1. Skoro
"dwa lata temu na Sudelu i Patrzykoncie" (a więc latem 2005) nie było jakichś haków, to nie mogło to mieć nic wspólnego z TBM - ponieważ została ona powołana do życia 21 października 2005, a więc sporo po sezonie letnim.
2. Skoro
"w ciągu czterech lat liczba haków na Leporowskim zmalała o połowę" - to jest jak wyżej. Wreszcie Kaziu, powinieneś wiedzieć, że haki są tak stare, że zwyczajnie wypadają w wyniku zużycia. Jak pisałem,
ok. 70% stałych haków jest uszkodzonych , a wiem co mówię, gdyż wybiłem ich dobrze ponad 100.
3. Jak pisze Kaziu
"Ten, kto chciał być trendy i kto chciał być uznany za prawdziwego wspinacza , łapał za młotek, wchodził w drogę, przechodził ją korzystając z tego obrzydliwego żelastwa, a następnie na bloku, "na drugiego", ze zjazdu wybijał młotkiem haki" . Kaziu - kto, gdzie? Mimo wysiłków o niczym takim sie nie dowiedziałem. Jeśli masz konkretne informacje to podaj je i to nie tylko mnie - ale wszystkim!
4.
"Obite drogi mające komplet stanowisk i przelotów, zostają doszczętnie zdewastowane" - które drogi, Kaziu? Podane prze Ciebie przykłady twoi koledzy po fachu określili jako niezgodne z prawdą. Na Gnojku wspinał się Stefan Stefański, inni koledzy na Byczkowskim i Surdelu. Stanowiska są. Na Czechu - stwierdza Elżbieta Fijałkowska - podobnie. Gdzie są te zdewastowane drogi? Gdzie wybite stanowiska?
5.
"To co dzieje się w Polskich Tatrach jest ewenementem na światową skalę" - znowu mylisz się Kaziu. Czyszczenie gór ze starego żelastwa - i to "do gołego" - przeprowadzono w Bergellu, Val Masino, na El Capitanie i wreszcie na naszej sąsiedniej Słowacji. I to nawet - na tejże Słowacji - spity w zamian wbito na niewielu tylko drogach i to przeważnie tylko na stanach.
6. Jan Krzysztof - naczelnik TOPR - zapoznał się z listem Kazia i był nim dość zbulwersowany, bowiem TOPR jest
WSPÓŁORGANIZATOREM akcji. TOPR na bieżąco posiada informacje o naszych pracach, powstaje też podstrona TOPR poświęcona TBM. Jan Krzysztof nie potwierdza tez Kaziowych rewelacji.
7. Wszystkie prace akcji były anonsowane w książkach wyjść i na stronach internetowych. Do diabła - czy przeczytanie tego stanowi taki problem? Czy nie wynika z tego jasno gdzie i jakie prace były prowadzone oraz
gdzie prowadzone nie były?
8. Jak słyszymy od Kazia są dwie akcje TBM: ta 'dobra' - na Mnichu, i ta 'zła' - poza nim. Otóż Kaziu - ta 'dobra' na Mnichu nie odbyłaby się, gdyby nie doszło do
Porozumienia, gdyby nie zebrano pieniędzy, gdyby nie stworzono formalnych ram współpracy z TOPR i TPN. Ktoś się tym zajmował, wyobraź sobie. Ilości prac wykonanych przeze mnie na Mnichu nie będę tutaj podsumowywał, bo ludzie mający choć trochę wiedzy w głowie doskonale je znają.
9. I na koniec - kolego Instruktorze. Powiem rzecz oczywistą - kurs tatrzański ma nauczyć twoich kursantów samodzielności. Ze zdumieniem graniczącym z rozpaczą czytam, że twoi studenci wpadają w popłoch (a ty razem z nimi) wskutek braku haków na stanowisku. Widzę, że nauka wspinania odbywa się na zasadzie "idź synku, po dwóch metrach masz hak, za załomem pętelka, a potem stan z dwoma hakami" - kursant idzie jak po sznurku, a młotek i haki pozostają w domu.
Teraz rozumiem, jak to jest możliwe, że niektórzy trafiający do klubu ludzie po kursie w tatrzańskim nie potrafią wbijać haków. Jeden z nich zostawił wszystkie wbite przez swego partnera haki na wyciągu i był niezmiernie zdziwiony tym, że ktoś oczekiwał od niego ich wybicia.
Bo na całym kursie nie wbił i nie wybił ani jednego...
Apeluję do wszystkich o odrobinę rozsądku, uczciwości i minimum choćby życzliwości w ocenianiu cudzej pracy. Bo jak słusznie zgodził się Kaziu
"Poza tą granicą zaczyna się szaleństwo, a nawet głupota"
I tą głęboką myślą go pozostawiam.
Zmieniany 8 raz(y). Ostatnia zmiana 2007-09-29 16:43 przez paszczu.