Ustalmy może, co rozumiemy przez DT. Jezeli się zgodzimy, że jest to pewna technika (umiejetności ludzkie + wyspecjalizowany sprzęt) dochodzenia (z wykorzystaniem przyrządow) do lodu po terenie skalnym, pozbawionym tego lodu na tyle, by się dało z niego skorzystać (stąd słowo dry = suchy, czysty ), ale na wzór wspinania klasycznego , tzn. bez obciążania punktów asekuracyjnych,
to z tego ustalenia wyniknie, że DT nie jest równowazne mixtowi, jest tylko jego cześcią. Z uwagi na bujny rozwój DT mozna tylko skonstatować, że jesteśmy wlasnie świadkami wyodrębniania się z niego samodzielnej sportowej dyscypliny. O ile ma ona sie rozgrywac (po części) na arenie górskiej , to DT-mani MUSZĄ dopasować sie do przyjetych przez ogół zasad, dzieki którym będą traktowani przez resztę wspinaczy jako bracia w tym -sorry za patos- szczególnym braterstwie duchowym, jakie daje wspólna fascynacja górami.
Tego typu dyskusje były od zawsze, kiedy ludzka inwencja otwiierała nowe możliwości eksploracji gór., a zapalczywość i popędliwość niektórych dyskutantów świadczy, że wspinanie jako rodzaj sztuki jeszcze nie skostniało i dalej budzi emocje, i o to chodzi.
PS.
W szerokim rozumieniu skały tez są gorami, tylko że takimi, co nie urosły.