Skłamałbym, mówiąc, że moje stanowisko jest niewzruszone. W zasadzie nie mam stanowiska, choć najbliżej mi jednak do Paszcza.
Spróbuje teraz przejść na antypody:
To, czego zwolennikiem jest Paszczu, jest niczym innym, jak przybliżaniem swojej dupy do stłuczenia. Po co bawić się w asekurację, skoro jest ona złudna? Wózek jest chyba czymś strasznym, i publiczne nawoływanie do praktyk a`la wózkowych jest głupie. Bycie w górach jest i tak dość niebezpieczne, można np. oberwać kamieniem w łeb. Wspinamy się, bo to ruchy sprawiają nam przyjemność, no i przyroda. Jeśli ktoś chce przyżywać jakieś odloty, to niech idzie na żywca. Ospitowanie drogi, celem umożliwienia jej klasycznego przejścia to nie to samo, co wjechanie windą zamiast schodami. Wspinajmy się w górach po spitach, a skupimy się na samej wspinaczce, staniemy się szybcy i skuteczni. Jak ktoś chce się bawić w herosa, to niech jedzie sobie do Patagonii czy @#$%& wie gdzie. Ja chce się wspinać na Kazalnicy, bo jest tam duża lufa i mi się podoba, ale nie chcę się upierdolić, bo mam dwójkę dzieci. Jeżdże na zimowych oponach, choć na letnich byłoby trudniej. I to jest logiczne.
Paszczu pisze, ze sie pare godzin pieprzyl pod okapem i podaje to jako przyklad argumentu "przeciw" spitom. Jezu, przeciez to sprzeczne.
Mam zamiar zrobić drogę za VI.6 i będzie to najtrudniejsza droga w Polskich Tatrach. Zamiast pierdolić na forum spróbujcie ją powtórzyć, jak już będzie istniała.
Jedni mówią, że ekologiczne jest spitowanie, inni, że nie. Co za gówno... Dla sędziwego granitu jest bez znaczenia, czy będzie lżejszy o parę ukruszonych kilo, czy cięższy o kilkadziesiąt metalowych piździelcy.
Dorośnijcie wreszcie, i nie szukajcie dziury w całym.