Z tym strachem to jest tak, że prawie każdy go ma na początku, ale u każdego nieco inaczej to wygląda.
W moim przypadku obawy związane z zaufaniem do sprzętu minęły przy drugiej wizycie na ściance. Rozpoczynałam wspinanie z partnerem w tym samym czasie i nasze pierwsze drogi wyglądały tak, że wchodziliśmy na około 2 m, na tej wysokości sprawdzaliśmy czy wszystko działa - puszczaliśmy się, zjeżdżaliśmy i znów wchodziliśmy na tę samą drogę już do końca :) Wszystko działało za każdym razem poprawnie, ponadto ósemkę czasem przecież nie jest łatwo rozwiązać nawet rękami, więc nie ma fizycznej możliwości, aby prawidłowy węzeł rozwiązał się sam w ścianie. Wspinanie na wędkę szybko stało się dla mnie bezstresowe, natomiast do teraz mam czasem obawy prowadząc drogi w skałach, szczególnie gdy jestem wysoko nad przelotem, a droga nie jest pionowa czy przewieszona, tylko połoga, lub jakiś fragment skały jest mocniej urzeźbiony, jednak strach ten zawsze związany jest z lotem i możliwością mocnego uderzenia się, czy upadkiem głową w dół, nigdy nie jest to obawa związana z zawodnością sprzętu.
Ważne żeby nie popaść w rutynę. Kiedyś mieliśmy taką sytuację w skałach. Było nas kilka osób, wszyscy już dobrze znaliśmy się pod względem wspinaczkowych możliwości, dość dużo wspinaliśmy się razem zarówno na panelu jak i w skałach. Luźne rozmowy pod ścianą, ogólny chillout. Kolega prowadził drogę, doszedł do stanu i nagle słyszymy "o kur..." Okazało się, że poszedł z niedokończoną ósemką (zabrakło ostatniego przeplotu) i zauważył to dopiero gdy wisiał przy stanie i miał się przewiązywać. Ten niedokończony węzeł go utrzymał w pozycji statycznej na stanowisku, natomiast nie wiem co by mogło się stać jakby odpadł podczas prowadzenia.... Wstyd i wtopa, że nikt z nas (łącznie z nim samym), nie sprawdził go wcześniej. Od tej pory wszyscy bezwzględnie zawsze sprawdzamy się nawzajem, zarówno węzeł jak i wpięcie do przyrządu.
Powyższej historii nie napisałam, żeby pokazać Ci, autorze wątku, że nawet niedokończone węzły są ok, bo nie są :) Raczej, żeby zwrócić uwagę, że nawet przesadne sprawdzanie węzłów i asekuranta tak jak robisz to w tej chwili, jest lepsze niż całkowite zaniechanie tego, w momencie, gdy wiesz już, że zawsze robisz to dobrze, bo przecież tysiące ósemek już przeszło przez Twoje ręce :)
Nie kupuj innej uprzęży, ani butów. Masz atestowany sprzęt, zmiana nie wpłynie na polepszenie Twojego bezpieczeństwa, ani poprawę komfortu psychicznego. Problem jest w głowie i tam staraj się go rozwiązać :) Jedni szybciej radzą sobie ze strachem, inni wolniej. Po prostu wspinaj się skupiając się na ruchach, ułożeniu ciała, a nie na patrzeniu na węzeł, gdy jesteś na drodze. Strach pewnie minie wraz z liczbą pokonanych metrów w pionie. Wchodź na 2 m, zawiśnij, węzeł się wtedy jeszcze bardziej zaciśnie i jeśli wtedy nie puści to staraj się uświadomić sobie, że nic się nie zmieni w tej kwestii jak będziesz wyżej.
Dla mnie nietypowe jest to, że bardziej boisz się wspinać z partnerką niż na automacie. Może podświadomie nie masz do niej wystarczającego zaufania w tej kwestii? :) Awaria automatu może zdarzyć się z większym prawdopodobieństwem niż urwanie liny podczas wspinania na wędkę, o rozwiązaniu ósemki już nawet nie wspominając :)
Król Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Prędzej bym się zastanowił nad wymianą butów Ocuna
> na inne...
Naprawdę genialna rada dla osoby, która wspina się od miesiąca :) Chłopak prędzej zajedzie te buty niż wykorzysta różnicę miedzy Strike'ami, a bardziej zaawansowanym butem. Co najwyżej będzie mu się mniej wygodnie wspinało w innym modelu. Poza tym znam wiele osób, robiących mocne drogi, które od lat są wierne np. Ozonom, więc, nie wiem co ma Ocun tutaj do rzeczy :)