To może wynikać (i zapewne wynika) z tego, że na panelu jest po prostu ... za łatwo, serio. Idziesz po zielonych, albo po czerwonych, masz ekspresy, masz stan, nic poza samym wspinaniem praktycznie Ciebie nie interesuje. To sytuacja idealna, ale i nie, bo dzięki temu masz czas i komfort aby skupić się na swoim strachu. Wiem, bo mam podobnie, więc nie lubię wspinać się z liną na panelu ;). W skałach nie masz kolorów, nawet gdy masz powieszone ekspresy, musisz bardziej kombinować - jak postawić nogę, gdzie postawić nogę, czy postawić nogę, gdzie chwyt, jak go użyć, czy się nie urwie itd., jednym słowem głowa pracuje. Dodatkowo wokół inne bodźce. W górach to w ogóle inna sprawa, inna skala, masa bodźców, masa rzeczy, o których trzeba myśleć i na których trzeba się koncertować, i które trzeba robić, słowem - inny stan umysłu. Nie ma miejsca na myślenie, czy w razie czego łącznik uprzęży się nie urwie, bo prędzej można dostać kamieniem i na to trzeba uważać.
Jedyna rada - wspinaj się mniej na panelu, a więcej w skałach ;).