bardzo dziękuję za świetny opis:) zrozumiałem co miałeś na myśli:) co do tego "sprawdzania" po 2 m, ostatnio wymyśliłem sobie (poza sprawdzeniem przez siebie dokładnie i partnerkę) jeszcze podobny sposób, bez wchodzenia wyżej, asekurant wybiera mi cały luz, a ja po prostu siadam w tym momencie w uprzęży:) wtedy dupą wiszę jakieś 10 cm na ziemią i jeszcze raz zerkam na węzeł:) dokładnie to samo co po 2 m, tylko bez wchodzenia. Zauważyłem, że bardzo mi to pomaga ipóźniej już w trakcie drogi nie ma problemu:) co do zaufania do niej:) szczerze, ufam jej kompletnie, dlatego że to typ bardzo silnej wysportowanej kobiety:) od lat trenuje różne sporty, w tym takie które wymagają siły fizycznej np w rękach:) i kilka razy specjalnie na niewielkiej wysokości bez informowania jej, odpadłem od ściany, żeby sprawdzić jak się zachowa;) i zawsze było ok. więc tutaj nie ma problemu:) u mnie ten problem dotyczy tylko sprzętu:) nie boję się, że ona nie utrzyma tlyko np tego, że lina na panelu jest już np stara, i mocno wysłużona i w końcu puści jak ją obciążę nawet zwykłym blokiem;) heheh ale z każdym wejściem jesyt lepiej. Wczorja byliśmy rano na ściance, ponad 4 godziny. I fenomen był taki, ze od pierwszej drogi do 8-9 drogi szedłem jak burza, do topów itd. Nawet testowałem w połowie żeby odpocząć brałem bloki, magnezjowałem się posiedziałem tak minutę i wyżej. Albo robiłem je bez przerw. Droga nr 10-12 czyli jakieś 3 drogi robione dalej, nagle coś się przestawiło w głowie, i zacząłem się znowu obawiać, sprawdzać węzeł w połowie drogi itd. Dziwny lęk przed wzięciem bloku na 13m. tak rozchwiany emocjonalnie zrobiłem 3 drogi, po czym kolejne wejścia (wczoraj ok 20 wejść w sumie) zrobiłem znowu bez problemu...:) więc jest już o wieeeeele lepiej niż było na całkowitym początku:)