Tylko ze wtedy nie było internetu...
Przykład szedł od góry. Były kluby wysokogórskie, wyjazdy szkoleniowe, byli ludzie którzy przewspinali pół swojego zycia, co w tamtych czasach i tamtejszym sprzęcie oznaczało że naprawdę wiedzą co robią...
Nie było paneli i szkoleń wędka w 5 minut, po których zostawało się już "pełnoprawnym istruktorem panelowym", a skały nie były obijane atestowanymi ringami co 2 metry.
Nawet w ówczesnym ustroju każdy w szkole podstawowej umiał zasady dynamiki netwona...
Dziś jest zupełnie inaczej...
większość tych instruktorów samouków, nie przeczytała nawet instrukcji obsługi do przyrządu asekuracyjnego, pomimo że większość jej to obrazki z trupią czaszką, które zrozumiałby przedszkolak.
Nie bronię nikomu na własne ryzyko uczyć się w internecie czy od ziomka na panelu który miesiąc temu nie wiedział jak zawiązać 8.
Ale jak ktoś taki chce reformować system szkoleniowy PZA, IRATA, OTDL, to trochę mnie to wpienia.
Teorię wyższości basica nad asapem już niedawno słyszałem...
To są tego typu mądrości ludowe. Ludzi którzy przychodzili na panel z kumplami i mówili że ich wszystkiego nauczą, instruktorom kazali spierdalać, a potem nie umieli włożyć liny do gri we właściwym kierunku (bo kubek to gówno) dawniej też widziałem...
To wcale nie były przypadki skrajne... raczej codzienność.
Chcesz żeby mówili do ciebie panie instruktorze ? Weź się przejdź na panel zapytaj czy roboty nie mają, kilka godzin kursu o ile w ogóle i heja.
Instruktora rekreacji jak dobrze trafisz to też można dostać za piwo.