Obecnie w Polsce obowiązuje jakaś dziwna 3 stopniowa droga szkolenia.
-szkolenie na sztucznej ścianie (nie musi być w skałach)
-ze ścianki w skały (musi być w skałach)
-na własnej (musi być w skałach)
Oczywiście te stopnie łączą się ze sobą.
Moim zdaniem nie powinno być rozbicia na dwa pierwsze stopnie. Program kursu miedzy sportową na ściance, a w skałach różni się raptem asekuracją z półwyblinki, wspinaczka wielowyciągową (zmiany na stanowisku, asekuracja z góry, zjazdy ze zmianą stanowiska), i paroma węzłami. Jest dla mnie kompletnym bezsensem, że pełna nauka sportowego wspinania musi odbywać się w skałach.
Ponadto uważam, że powinno być rozbicie stopni instruktorskich. Tak, żeby nie trzeba było odbywać całego instruktorskiego kursu, żeby móc nauczać wspinania sportowego.
A o to jakie korzyści wypłynęłyby z takiego rozwiązania:
-sporo dobrych wspinaczy, mogłoby nauczać po godzinach wspinania sportowego.
-więcej osób przechodziłoby kursy. Nie trzeba by było brać urlopów itd. tylko po godzinach realizować taki kurs. Byłyby tańsze.
-więcej osób decydowałoby się na kontynuowanie szkolenia na własnej. dzisiaj trzeba zarezerwować sobie cały tydzień na zrobienie kursu na własnej, a mając już papier wyrobiony w swoim mieście, wystarczy 4 dni (w tym 2 dni weekendu)