Niestety, zaglądąłem na tę byłą już, aczkolwiek arcyciekawą dyskusję dopiero teraz...
Szkoda.
Każdy góry i wspinaczkę ma prawo rozumieć w inny sposób. To tak jak trudno jest dyskutować na temat kobiecej urody czy kolorów...
Ale moim zdaniem to Ty masz rację, Irku!
Wspinanie polega na wspinaniu, a nie na lataniu.
Każdy szczęśliwie zakończony lot do kawał, który zrobiliśmy losowi. To tak jakbyśmy bezkarnie wytargali za wąsy kostuchę. To po prostu zagwarantowana samemu sobie możliwość, że mogę spróbować raz jeszcze...
Gdybym się nie asekurował to mógłbym przypuszczalnie zaliczyć niewiele ponad jeden czy dwa długie loty w życiu. A potem mógłbym o wspinaczce opowiadać Abrahamowi w raju, albo wnukom... z wózka inwalidzkiego.
Więc wspinając się, asekurujemy się po to by móc się dalej wspinać...
Bo kochamy wspinaczkę, a nie latanie...