Czesc!
Irku, powiedz mi, jak to jest. Serio pytam. Bo juz ktorys raz spotykam sie z wyznawca zasady "prawdziwy wspinacz nie lata" i nie bardzo potrafie to sobie wyobrazic. Jaki ma sens prowadzenie, utykanie kostek, skoro nie mozesz latac? Wydaje mi sie, ze to jakas sciema jest.. znaczy sie niekonsekwencja:)
Bo ja kiedys krotko mialam taka przypadlosc, ze wykluczalam loty (bo napatrzylam sie na przykre konsekwencje takowego) ale efekt byl tego taki, ze wolalam isc na zywca. Po cholere lina, utykanie kostek, utrudnia tylko, a przeciez i tak nie moge poleciec. Oczywiscie robilam drogi sporo ponizej moich owczesnych mozliwosci. Jakies IIIki,IV to byly.
Czy ja bylam prawdziwym wspinaczem?
Bo mi sie wydawalo, ze sie po prostu balam;)
pozdr
Wafelek