Irek napisał(a):
> Czesc.
> Alez zrozumialem. Twierdze tylko, ze:
> a) patrzac na droge w skalach w 95% wiem czy jest w zasiegu.
A jeśli błędnie oceniłeś i jest to droga z tych pozostałych 5%? co wtedy?
Rozumiem, że jeśli droga jest (na twoje oko) poza zasięgiem to sobie odpuszczasz, żeby jej innym nie wyślizgać?
> b) czy ja na prawde musze sie wspinac po to zeby latac i
> zylowac swoje drogi?
Ależ możesz robić co chcesz. Są na przykład tacy co się na Rysy "wspinają".
> Nie moze mi sprawiac radosci robienie drog
> V, VI (zwlaszcza starych) na swojej asekuracji? I czy takie
> podejscie oznacza, ze jestem dupa i wybrakowany wspinacz? :-).
Tu nie chodzi o to czy drogi nowe czy stare, obite czy DDS (w Twoim przypadku i tak bez znaczenia bo skoro nie latasz to nawet nie wiesz czy kości dobrze osadziłeś) tu chodzi o to, że drogi wybierasz tylko takie które na pewno zrobisz -> mało ambitnie.
Ja po drogach z których nie spadnę chodzę bez liny. Po co ją ciągnąć, utykać te kości, absorbować partnera skoro to tylko sztuka dla sztuki?
A jeśli lubisz się wspinać po klasycznych V i VI na własnej to zapraszam w Sokoliki, będziesz miał okazję przetestować własne przeloty ;)
> Poza tym luz :-). Ja tam uwazam, ze kazdmu to co lubi, byleby
> innym nie przeszkadzal. No i tak na prawde bardziej mi imponuja
> wspinaczki z lat 20 niz dzisiejsze Vi.wiele na spitach :-).
A mi imponują ludzie, którzy potrafią zrobić przechwyt (nie będąc pewni czy im się uda) mając ostatni przelot pod stopami (no, niech będzie że pod kolanami :)
Pozdrawiam, Blondas