Wojtku,
Z całym szacunkiem, ale podałeś chyba przykład przejaskrawiony i daleki od analogi do sprawy o której mówimy.
Rzeczywiście, gdyby banda skinów biła mojego kolegę, a ja przechodząc obok bym nie zareagował w jego obronie, byłbym zwykłym gnojkiem bez jaj. Gdyby nie zareagował któryś z naszych wspólnych kolegów, i jego uważałbym za gnojka.
Lecz w sytuacji, gdy ktoś mi obcy z moim kolegą wymienia zdania, nawet w sposób niekulturalny, ale w sprawie której nie znam (i nie chcę znać!), a której podłożem są jakieś wzajemne wcześniejsze animozje mnie nie dotyczące, mogę go co najwyżej potępić. W swoim umyśle, w swojej ocenie. Gdy do tej wymiany zdań przyłączają się (mniej lub bardziej otwarcie stając po którejś ze stron) nasi wspólni koledzy, reaguję, zwracając im uwagę na ich niewłaściwe zachowanie - ale "na osobności" (poza "główną wymianą zdań", bo ani mnie, ani ich ona nie dotyczy), bez kibiców cieszących się z nie swojego ogniska.
I tak też się stało - gdy jeden czy dwóch z naszych wspólnych kolegów włączyło się w dyskusję, na niewłaściwość zachowania zwrócili im uwagę praktycznie wszyscy pozostali koledzy. Ale nie na "forum ogólnym", lecz wewnętrznym, w rozmowach telefonicznych, dyskusji w zamkniętym (ale nie zamkniętym przed Tobą, Wojtku) gronie.
Fora internetowe przypominają trochę świat kobiet - mało jest wspanialszych rzeczy dla grupy przyjaciółek, (nawet tych bardzo dalekich, których trudno nawet nazwać znajomymi) niż to, gdy dwie z nich publicznie się pokłócą.
Każdy z nas zapewne zetknął się z sytuacją, gdy dwóch naszych dobrych kolegów sie pokłóciło - skrajnym przykładem jest rozwód zaprzyjaźnionej pary małżeńskiej - i obydwaj (oboje) chcą byśmy jednoznacznie opowiedzieli się po ich stronie, a najlepiej występowali jako "świadkowie na ich korzyść" w rozprawie rozwodowej. Ja (i tak czując dyskomfort z samego faktu postawienia mnie w sytuacji) odmawiałem obojgu.
Nie sprowadzajmy świata do biało-czarnego absurdu, kolorowy jest piękniejszy. A przede wszystkim prawdziwy.
Pozdrawiam serdecznie,
Włodek "Jacooś" Porębski
PS: Żebyśmy się dobrze zrozumieli - nie piszę o tekście dotyczącym historii Naszych Skał i sposobu jego opublikowania (z komentarzem), lecz o sprawach go poprzedzających, bo o tym, wbrew tytułowi wątku, toczy się ta dyskusja.