Grzegorzu,
Nie chodziło mi o to, by się wyzłośliwiać. Po prostu nie lubię anonimowości, gdyż jej wady znacznie przeważają (ewentualne) zalety.
Któryś z dyskutantów - z powodu ich ilości zwyczajnie nie pamiętam, który, za co przepraszam - brał w udział w zawodach i wyznał, że praktyka Andrzeja i Daniela wywołała u niego konsternację i niesmak. Na to, by dać wyraz swoim wątpliwościom czy pretensjom, był czas podczas zawodów. Dyskutant ów nie zgłosił protestu, więc milcząco zaaprobował technikę zjazdo - wędki, która jego rywalom dała przewagę i ostatecznie - zwyciestwo.
Możnaby, trawestując Arystotelesa, powiedzieć, że nie to na zawodach fair, co fair, lecz co się sędziom podoba. Skoro sędziowie stwierdzili, że fair, zatem pozostaje to zaakceptować.
Odrębną kwestią, której nie będę tu rozwijać, jest częsta wśród przegranych frustracja, deprecjonowanie czy kwestionowanie dokonań zwycięzców.
Księżniczka.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Inveniam viam aut faciam