Ależ ja nie neguję tego, że ktoś po kursie skałkowym może kompetentnie obsługiwać imprezę. Sęk w tym, że kursy skałkowe kończą często kompletne ofermy. De facto taki papier niewiele znaczy.
Albo inaczej: ktoś po kursie skałkowym to kompletny żółtodziób, dla którego wyzwaniem jest póki co (przez pierwszy sezon, dwa, trzy) dbać o własną dupę. Jeden po kursie załapie wszystko w mig, inny nie.
Z tym czy ludzie muszą, czy nie muszą, to jesteś śmieszny. Oni w ogóle nie zdają sobie sprawy z ryzyka. Są przekonani, że to bezpieczna zabawa. Im się często po prostu nie chce, boją się, bo wysoko. Ale w ogóle nie kalkulują pod tym kątem, że coś sie może stać.
Mówię o tym wszystkim jako praktyk (co prawda były).