Moim zdaniem należy sobie odpowiedzieć na pytanie:
kto zyskuje na istnieniiu PZA
Ja widze 3 grupy
1) sportowcy, tj. zawodnicy oraz wspinacze, którzy jeżdzą na trudne cele;
2) instruktorzy, dla których PZA jest podstawą wykonywania zawodu;
3) minimalna garstka działaczy żyjąca z obsługi skąpych dotacji państwowych - może być pominięta jako nieistotna liczebnie.
Wspinacze rekreacyjni (tj. ci, którzy nie startują w zawodach oraz ci, którzy nie dostają pieniędzy na wyprawy) a których jest większość nie mają interesu w przynależności do PZA.
Mają oni natomiast istotny interes w przynależności do lokalnych klubów, ponieważ tam uzyskują szereg korzyści: znajomi, zniżki, treningi, spotkania, wspólne wyjazdy, dostęp do informacji, etc. Kluby lokalne zawsze będą więc istnieć.
W tym momencie, kluby lokalne są w większości zrzeszone w PZA, co daje związkowi troche pieniędzy. Jeżeli jednak podniesiemy składkę, to moim zdaniem;
-kluby lokalne przestaną płacić i wystąpią z PZA.
-ponieważ do PZA nie mogą należeć osoby fizyczne, to powstanie (lub wyłoni się z istniejącego) jeden klub zrzeszający zawodników oraz instruktorow, nazwijmy go umownie KW Polska. Ponieważ formalnie związek sportowy musi się składać z trzech klubów, to poza KW Polska w PZA będzie jeszcze KW Lipa 1 oraz KW Lipa 2.
-Łączna liczbę zawodników oraz instruktorów szacuję na góra 500 osób. Tyle więc osób będzie należeć do PZA za pośrednictwem tych trzech klubów.
-Obecnie do PZA należy ponad 3.000 osób, proponowane zmiany obniżą liczbę członków PZA do 500. W jaki sposób ma to przynieść więcej pieniędzy, dalej nie rozumiem.
-Pomysł żeby PZA byla masową organizacją moim zdaniem nie ma szans: PZA nie ma majątku, więc nie oferuje żadnych korzyści, poza wspomniamymi wyżej dla wąskiej grupy. Istnieje już PTTK który posiada wszystkie niemal schroniska w Tatrach i innych górach i to jest ta masowa organizacja, która stanowi odpowiednik OAV czy DAV.
Na koniec, powtórzę. Inwestycje PZA mają sens dla członków tylko wtedy jeżeli da się ograniczyć korzystanie z tych inwestycji przez osoby spoza związku, które nie zapłaciły składki.
Budowa schronu w Moku miałaby więc sens, ale jest prawie niemożliwa ze względu na TPN.
Obijanie dróg nie ma sensu. Każdy może przyjść i się wspinać po tych drogach - nawet jeśli nie zapłacił składki.
Ponieważ Artur lubi szafować terminami z ekonomii, to podpowiem mu, że mamy w tym momencie do czynienia z problemem niewykluczalnego dobra publicznego, które nie może być efektywnie finansowane z dobrowolnych składek. Każdy bowiem ze wspinaczy będzie ustawiony w takiej sytuacji wyboru, który teoria gier definiuje jako problem gapowicza ("free rider problem"). Po co bowiem płacić, skoro można mieć to samo za darmo?
A chyba nie będziemy zatrudniać kontrolerów pod skałami?
Trzeba więc się cieszyć, że państwo dotuje wspinanie, wydawać te pieniędze najsensowniej jak się da, wymagać pracy od pracowników PZA i pomagać lokalnym klubom w utrzymaniu przekonania, że przynalezność do PZA jednak jest atrakcyjna.