Widzę, że troszeczkę Cię dotknął mój post. Niepotrzebnie - nie był aż tak złośliwy. Masz rację, nic o Tobie nie wiem, ale wspinam się od kilkunastu lat i swoje przez ten czas widziałem i słyszałem. W duchu, w którym był Twój tekst wypowiadają się właśnie goście, których mój kolega określił niegdyś jako (bez urazy) "pierdoleni romantycy". Zapatrzeni często w pradawnych "mistrzów z książek", sami bez szans na jakiekolwiek wartościowe (z punktu widzenia trudności) przejścia, krzyczą głośno "...zostawcie góry takimi jakie były za Długosza , Orłowskiego albo jeszcze lepiej Stanisławskiego...". Niestety dla nich, nie są oni w stanie zatrzymać postępu. Mogą go tylko przyhamowywać niczym mały ratlerek wczepiony w skarpetę kolarza szosowego.
A swoje myśli powinieneś nieco "wyprostować" bo gdybyś robił sOS-em moje, jak to nazwałeś "życiowe RP" to byłbyś bezwzględnie najlepszym solistą na świecie i niejaki Alain Robert z pewnością chętnie by CI wiązał buty.
Więcej się wspinaj chłopie...
Pozdrawiam PTR.