Drodzy koledzy i kolezanki. Ciekawy watek, przykra sprawa. Kazdy moze miec wlasne zdanie. Dla mnie faktem jest ze Pan Ryszard odpowiadal Pani Iwonie zdawkowo i nieco wymijajaco na zasadzie SAM SOBIE BABA WINNA....
Przepraszam bardzo - i tu zwracam sie do kolegow kwestionujacych forme wspinaczy na tym wyjezdzie-
Pan Ryszard Z PEWNOSCIA nie jest idiota, samobojca ani nastolatkiem. To czlowiek o wielkim doswiadczeniu w gorach wysokich w tym na Mt Everescie. Byl z wiekszoscia tych ludzi w gorach wysokich. Poznal ich +y i -y, poznal i ich fochy i "szczebiotanie" i "problemy z zatokami".
Jesli ich zabral [nie odradzal] na wyprawe za gruba kase to albo po to by z nimi probowac wejsc albo by sie patrzec jak "leszcze sie wykruszaja" Jak bylo naprawde wie tylko on.
NIE WAZNE JAKA BYLA FORMA TYCH LUDZI - JESLI JA BIORE ZA TO GRUBA KASE to albo biore tez za nich odpowiedzialnosc BO MI ZA TO PLACA ,zapewniam logistyke , nie motam sie w odpowiedziach -co do ilosci i lokalizacji butli z tlenem i namiotow itd, albo mam ich w d.... na zasadzie przylezli, zaplacili to niech sobie sami radza skoro tacy "hojracy".
Nie weszli bo mieli zla forme fizyczna, ale sa "dziwni" i obarczaja wina RP.....
W wejsciu na gore rownie wazna co kondycja fizyczna bywa tez strategia. I konia pociagowego mozna zajechac. O braku tej strategii pisza w zasadzie wszyscy z grupy Pana Ryszarda, tzn strategii dla nich samych, gdyz Ryszard Pawlowski na gore wszedl.
Co do sposobu aklimatyzacji a w zasadzie "aklimatyzacji" calej grupy niech sie wypowiedza bardziej doswiadczeni. Bardzo by mnie na przyklad interesowalo zdanie w tej sprawie Pana Artura Hajzera.
Pierwszy raz w zyciu uslyszalem ze aklimatyzacja przed wejsciem na Mt Everest polega na siedzeniu 2 tyg na 6400m ale jestem laikiem i moze czegos nie rozumiem