Fakty są takie i przyznaje to Ryszard i bezpośredni świadek Przemek:
W obozie drugim namiot w którym spali Ryszard i Przemek znajdował się 100-120 metrów wyżej niż namiot w którym spałam ja ( wysokości w pionie - tak wskazywał wysokościomierz)
Rano 19.05 - wyszłam ze swojego namiotu W GÓRĘ , ze swoimi "rzeczami" na grzbiecie -śpiwór niósł mi Szerpa, dotarłam do namiotu Ryszarda i Przemka - który wszak stał na drodze do "trójki" do której szłam.
Ryszard kazał mi zejść do mojego namiotu, kiedy stanęłam przed tym ich namiotem - argumentując że mocno wieje i czekamy na wyjaśnienie sytuacji.
Potwierdził Przemek, nie zaprzeczył Ryszard - wszak napisał, że nie wycofał mnie z ataku szczytowego - KAZAŁ ISĆ DO NAMIOTU - czy Łucja czy ktokolwiek inny napisze, że nie był to problem - ot - taki rzut beretem o trudnosciach w ubieraniu się itp itd - to po prostu taka była decyzja lidera. IDŹ DO NAMIOTU I CZEKAJ. Słyszał Przemek - potwierdził przy pozostałych uczestnikach wyprawy.
To, jaka była pogoda już jest sporne, aczkolwiek tylko Ryszard ze wszystkich osób, które zacytowałam w mojej polemice z jego pierwszą odpowiedzią uważa i to dwukrotnie , że była "piękna i słoneczna" - inni twierdzą, że było "wietrznie" - to tak co najmniej , bo Luda stwierdziła, że porwało im namioty.
No i jest meteogram - chyba już dowód obiektywny.
Inaczej po co miałabym isć do swojego namiotu? Odpocząć - jak napisał Ryszard w jednej ze swoich odpowiedzi? A po co odpocząć? Przecież dopiero co opuściłam "komfortowy" - nie przeczę namiot - i zaczęłam swoją drogę do trójki. Odpocząć - łażąc w tą i z powrotem na wysokości 7700 m??? - tracąc cenny tlen? Skoro byłam słaba i chora? No chyba - logiczne: poczekać czy wiatr osłabnie czy wręcz przeciwnie - będzie silniejsz i zejdziemy wszyscy.
Prosiłam żeby Ryszard mnie do tego ich namiotu wpuścił - nie wpuścił argumentując że nie ma miejsca - a czy po h... czy ch... nie ma znaczenia. Nie wpuścił - a ja nie byłam na tyla asertywna, żeby tam wejść w rakach najlepiej po jego śpiworze. Więc poszłam "DO SWOJEGO NAMIOTU" nie na dół - tylko do namiotu - bo taka była decyzja lidera, przewodnika - czy jak tam Ryszard nazywa siebie w zależności od okoliczności.
Po czym Ryszard ruszył do góry z Przemkiem - nie interesując się specjalnie co się ze mną stało i czy czasem nie siedzę w owym namiocie i nie nawiazując ze mną kontaktu - pomimo - że był to "rzut beretem".Czyje radio nie działało - nie jest wyjaśnione. To, że "się ucieszył" że zniknęłam - to już cytat z jego odpowiedzi. W każdym razie była cisza w eterze - Przemek potwierdził. To, że jestem pewna tego, że Ryszard musiał wiedzieć, że mnie nie ma w owym namiocie - to już może domniemanie, aczkolwiek logiczne chyba.
I takie są fakty. Gdzie tu jakaś konfabulacja? Czy ktokolwiek z naszej trójki zaprzeczył takiemu przebiegowi zdarzeń w obozie drugim?
Tak było i to się zdarzyło . Czy ktokolwiek powiedział, że było inaczej? Główny zainteresowany np ??? Pisze, że byłam chora, słaba itp - no to dlaczego mnie nie wycofał tylko kazał iść do owego nieszczęsnego namiotu?
Ale to już pytania i odpowiedzi na owe pytania - których nie otrzymałam . Co stało się dalej ? Jasnej odpowiedzi Ryszard także nie udziela - pisze " z tego co wiem" itp
Fakty są takie: KAZAŁ MI IŚĆ DO MOJEGO NAMIOTU TAM W DWÓJCE W DÓŁ po czym sam poszedł do góry - bez nawiazania ze mna kontaktu.
No więc w co tu można wierzyć a w co nie? Tu nie ma nic do wierzenia - co jest nieprawdą z tego co powyzej napisałam? Wszyscy owe fakty potwierdzają - Ryszard i Przemek.
...a reszta to oceny , próby wyjaśnienia, znalezienia motywacji zachowań w tej tak curiosalnej sytuacji i oczywiscie każdy ma prawo do swojego zdania i wyciągania własnych wniosków.