22 cze 2012 - 20:16:51
|
Zarejestrowany: 18 lat temu
Posty: 1 307 |
|
Księżniczka Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> szczepan2 Napisał(a):
> --------------------------------------------------
> -----
> >
> > A nie chodzi Ci po głowie takie "A jeśli ma
> > rację?"
>
> Oczywiście, że chodzi. Co więcej, daję wiarę,
> że mogła czuć się zaniedbana czy wręcz
> oszukana przez przewodnika.
>
> > Ta cała sytuacja rozdgywa się równolele na
> > kilku płaszczyznach,
> > powiedzmy, że pierwsza grupa to etyka/prawa i
> > obowiązki przewodnika, czy
> "przewodnika"/góry,
> > druga, to umowa handlowa, z której jak
> twierdzi
> > Iwona RP nie wywiązał się
> > i jak dobrze rozumiem, wprowadził w błąd w
> celu
> > jej "podpisania".
>
> Swój punkt widzenia przedstawię posługując
> się hipotetyczną sytuacją, analogiczną - na
> ile to możliwe - do przedstawionej w tym wątku:
>
> Chcę się wspinać. Nie umiem. Wynajmuję
> instruktora, żeby mi zorganizował wyjazd w
> skały. Mówię, że chcę zrobić VI.1, do tej
> pory przeszłam dwie IV.Ów instruktor asekuruje
> mnie na czwórce, ja sobie pomału włażę, a on
> mnie obserwuje i widzi, że ja na VI.1 nie mam
> najmniejszych szans. I każe podpisać
> oświadczenie, że jak się w nią wbiję, to na
> własną odpowiedzialność. Ja podpisuję. Ale
> potem on każe mi czekać na moją kolej, a
> tymczasem asekuruje kogoś innego, kto też mu
> zapłacił. I ja się wkurzam, bo zbliza się
> wieczór, i nie ma perspektyw, że chociaż
> spróbuję.
Wydaje mi się, ze Twoją historię trzeba uzupełnić:
z tym instruktorem to już w skałki jeździłaś i widział Cię na IV-ach,
a przed wyjazdem, powiedział, że na TĘ VI.1 jedziecie. A jak przyszła co do czego, powiedział, zaczekaj trochę, odwrócił się na pięcie i poszedł z innym kursantem w inne skały.
> Co bym wówczas robiła? Wtedy, tam, na miejscu,
> żądałabym powieszenia mi ekspresów i
> "pierwszej bezpiecznej" (bo to teraz modny temat)
> na tej szóstce, i nie odpuściłabym, póki by te
> ekspresy nie zawisły, a potem spróbowałabym
> się przystawić i pewnie poleciała na pierwszych
> paru metrach, dumna, że spróbowałam.
Cóż - tyle o sobie wiemy...,
ja na szczęście nie wiem co bym zrobił.
>
> Tak widzę szanse na wejście kogoś
> nieprzystosowanego. Może są tacy, co VI.1
> pocisną na pierwszym wyjeździe w skały. Są i
> tacy, którzy jakoś przejdą ją na wędkę. Albo
> tacy, co będą odpoczywać co dwa metry i
> przepałują po ekspresach. Są też tacy, co
> wcale się nie wbiją.
>
> I tacy, co będą siedzieć cicho do wieczora i
> dusić w sobie złość, a w drodze powrotnej
> zagryzą ze złośliwą satysfakcją zęby i
> sykną przez nie cichutko: czekaj, ja Ci jeszcze
> pokażę!
Kłopot w tym, że jeśli dobrze rozumiem sytuację, reklamację do RP
mogła złożyć, gdy go zobaczyła tj. PO jego wejściu na szczyt, wcześniej
nie, a żeby nie przyszło jej co do głowy (i ile at opowieść jest prawdziwa)
OSZUKAŁ ją tym: czekaj w namiocie - właśnie po to aby nie żądała swojego.
Nie mówiąc o tych namiotach butlach itp. Mam wrażenie (po raz kolejny powróżę - o ile to prawda)
że to (przewodnicy - nie przewodnicy i ich zachowanie) to etycznie rak naszego środowiska
o wiele większy niż "koloryzowanie" i dziwię się, że nie ms to tak szerokiego oddźwięku jak (początkowa)
sprawa GL.
>
> > Poza sytuacjami skrajnymi, takimi jak np, gdy
> > ludzie z zewnątrz środowiska stykają się z
> > górami przy udziale przewodników i z tym
> > udziałem jest mocno nie tak, czy jakiś
> tragedii
> > wolałbym, aby sądy trzymały się od tego jak
> > najdalej. Natomiast ta druga - biznesowa
> > płaszczyzna - to właśnie miejsce dla sądu.
> Tak
> > jak byś dała samochód do naprawy, oddai Ci
> > popsuty, zajechany i z nowymi obicami - to ich
> > sądzisz a nie dyskutujesz na forum warsztatów
> > samochodowych.
>
> To trochę inna sytuacja. W kwestii naprawy
> samochodu do mnie należy tyle, że mam to auto
> dostarczyć do warsztatu, a jak się nie da -
> zadzwonić po pomoc drogową.
> Na ośmiotysięcznik nie da się nikogo
> doholować.
Ale zdaje się, że można takie wejście przygotować - to za co zapłaciła.
>
> Tam gdzie nie jest to wyprawa w
> > dawnym rozumieniu partnerska, tylko ktoś za to
> > bierze kasę, to jest już biznes i prawa
> biznesu,
> > wraz z sądami, się do tego odnoszą.
>
> Mam do prawników taki sam stosunek, jak Nat.
> Najdelikatniej mówiąc: ostrożny i nieżyczliwy.
To taj jak z A0, jest fe, ale czasem lepiej zaazerować niż przyglebować.
A bez przenośni bywają tak paskudne sytuacje w których można a nawet trzeba z ich pomocy skorzystać. Moje pierwsze wrażenie, które pozostało, jest właśnie takie (przyjmując słowa Iwony za prawdę) trzeba uniemożliwić dalsze takie działanie, aby odszedł w niesławie i nie naciągał innych, a na dodatek może i postronni zauważą czego robić nie wolno.
Sz.
Nie możesz pisać w tym wątku ponieważ został on zamknięty