Cześć Małgosia :-)
Trzymałam za Was kciuki i jest mi przykro, że nie weszliście. Ale to co się dzieje teraz na forum to są jaja. Nie wiem co sie działo na tej wyprawie, bo to wiedzą tylko Ci którzy na niej byli, a każdy z Was ma swoją prawdę. Przemawiaja przez Was emocje, rozgorycznie i nakręciliście sie do granic mozliwości - w szczególności Iwona. Znam rozgoryczenie wynikające z niewejścia na wysoką górę, bo nie weszłam na GII mimo rocznego zapierdalania po lesie, na siłowni, wczesniejszej aklimatyzacji na 6 tysieczniku, nie mówiąc o wydanej kasie (wtedy Rysiek też nie wszedł, a akcja nawiększych harpaganów zakończyła sie w huraganie 300 m przed wierzchołkiem, co troche zmniejszyło frustrację ale wkurw pozostał). Znam tez rozgoryczenie wynikajace z tego, że Rysiek porafi człowieka opierdolić, bo ma taki, a nie inny charakter. Ale przecież znacie go od dawna i wiedzieliście jak prowadzi wyprawy. Porównanie z wypadkiem na Cho Oyu jest nie do końca dobre. Przemek nie został sam - został z szerpą który sie nim indywidualnie opiekował i sam twierdził, że to dolegliwość którą ma od dawna i która mu przejdzie - i przeszła. Rysiek na Cho Oyu miał perforację jelita i w efekcie sepsę. W bazie na ból nie pomogła mu nawet dożylnie podawana morfina, a lekarka nakazała nam transport w dół najszybciej jak się da - gdybym z nim nie zeszła to dzisiaj by nie żył. Tak naprawdę udowodnicie - samym sobie - że nie weszliście nie dlatego, że byliście słabi i nie wyszło, tylko dlatego że Rysiek wam przeszkodził, wtedy, kiedy wejdziecie na Górę Gór. I tego Wam życzę. Bedę trzymać kciuki.