Nie wiem, czy upraszczam. Z tego, co czytałem, już w obozie IV-tym Czok przejawiał objawy obrzęku płuc, mając dokuczliwy kaszel. Pozostanę przy swojej ocenie, że szczyt jednak przesłonił troskę o partnera.
Przy czym żeby była jasność, nie oceniam tego jako zachowania w oczywisty sposób gwałcącego etykę taternicką. Z Czokiem przecież zszedł jeden członek wyprawy. Ale na pewno można było zachować się inaczej. Tyle, że było to trudne mentalnie, szczególnie, skoro żyło się w komunie i te wyprawy były naprawdę wielkim szarpnięciem finansowo-logistycznym.
Zresztą czy dobrze pamiętam, że po tym tragicznym wydarzeniu były jednak jakieś rozmowy o tym, czy aby na pewno wzajemna kontrola i troska były trochę przesłonięte przez szczyt?
W każdym razie, po prostu mogę zadać dwa pytania: czy uporczywy kaszel na wysokości bywa pierwszym symptomem obrzęku płuc? i czy sprowadzanie w trójkę o wiele lepiej rokuje dla szybkiego zejścia do bazy, niż w pojedynkę?