Mylisz się. Każde wejście klienta na szczyt to reklama dla jego agencji, a wejście klientów na Everest byłoby mega reklamą. Byłam z Ryskiem na wielu wyprawach - nikogo nie wprowadza za raczke i nie glaszcze po glowie. Ma taki, a nie inny sposob prowadzenia wyprawy i albo to komus odpowiada albo nie. Ci którzy z nim byli na Evereście, byli z nim już wczesniej na wyprawach i ten styl znali, więc o co teraz awantura ? Bywało, że nie wchodzili mocarze - z różnych powodów (pogoda, choroba, beznadziejne buty, spadek psyche etc) - i zwykle mieli pretensje do siebie. Bywało, że nie wchodzili słabi - z różnych powodów (pogoda, choroba, beznadziejne buty, spadek psyche, byli słabi etc) - i zwykle mieli pretensje do Ryśka. Nie wiem co się działo na tej wyprawie ale jest też tak, że trzeba mierzyć siły na zamiary. A im więcej klient zapłaci, tym bardziej jest zapieniony, że nie wszedł. Z wypraw, na których w Ryśkiem byłam, nie weszłam na Chimborazo - bo dostałam ameby, na GII - w czasie kiedy miliśmy dobrą aklimatyzację i czas na atak szczytowy było totalne załamanie pogody i wbrew prognozom okno pogodowe było zbyt krótkie, co skonczyło się kiblowaniem na 7 tys (Jędrek nie obwiniaj się :-)), na Cho Oyu - Rysiek poważnie zachorował, tragarze znosili go na plecach do bazy chińskiej a potem trzeba go było transportować jeepem do Katmandu gdzie miał operację i leżał na OIOMie - nikt z pozostałych uczestników nie rwał się do tego żeby z nim zejść - kasa zapłacona, więc szansa na wejście na byc nie? Może go powinnam pozwać ? A może gdybyśmy mieli dobrą pogodę na G II i Rysiek by nie zachorował na Cho Oyu i bym z nim nie zeszła, to w dniu ataku szczytowego okazałoby się, że jestem za słaba żeby wejść ? W każdym razie mam dobrą wymówkę. Uczestnicy wyprawy na Everest jej nie mają, wiec trzeba znaleźć winnego. To ludzkie.