Nie jestem w stanie pojąć jak można nie wpuścić do namiotu kogoś kto w niepogodę stoi u progu i prosi aby mógł się schronić... Nie jestem w stanie tego ogarnąć myślą. Ciśnie się na usta tylko bardzo brzydkie słowo na określenie czegoś takiego...
Jeszcze żeby trzeba było wyjść, w dzień czy nocą, z pomocą komuś, nie daj boże na ratunek, ale tu tylko osoba (i to kobieta, podopieczna, 'partner' bądź 'klient' niejako...) prosiła aby móc wejść i się schronić...