nasdak Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Całą tą sytuację oceniam bardzo negatywnie -
> obie strony. R.Pawłowski nie dopełnił umowy,
> wziął kasę i zdobył sobie szczyt po raz
> czwarty. W dostępnych wywiadach widać jak na
> dłoni, że zależy mu na ilości wejść - nie
> oceniam tego. Panią Iwonę to ja widzę tak.
> Zapłaciła za wyprawę, za szerpę, za dodatkowy
> tlen. Moim zdaniem źle zaplanowała to wszystko
> bo do zestawu brakuje jeszcze 3 szerpów i
> lektyki. Wtedy na pewno by się udało. Było
> ironicznie, ale tak miało być. Oceniam Panią
> Iwonę jako rozwydrzone dziecko, które w TV
> zobaczyło relacje z Everestu i błagającym tonem
> rzekło: "mamo ja też tak chcę". Niestety tak
> się składa, że w życiu nie wszystko można
> kupić.
Od spełniania takich kaprysów właśnie są wyjazdy komercyjne.
Kilkakrotnie w tym wątku podnoszono kwestię samodzielności. Niestety, wyprawa komercyjna korzysta z BRAKU samodzielności jej uczestników - na tym się właśnie zarabia!
Rozumiem rozgoryczenie pani Iwony, ale tym bardziej dziwię się, że nadal snuje marzenia o dostaniu się na Mount Everest. Mówię: dostaniu, a nie - zdobyciu go. Proszę się zastanowić, czy jest sens?
> Proszę mi udowodnić, że przed wyjazdem na tak
> poważną górę poczyniła Pani jakieś
> przygotowania. Jak tam wydolność ? Jak
> wyglądał Pani trening ? Jak tam bieganie
> długodystansowe ? W jakim czasie Pani przebiegnie
> półmaraton ?
Przygotowanie fizyczne jest istotne, ale liczy się także psychika i logistyka. Obie zawiodły u pani Iwony, w tym chyba problem. Logistyka jako samodzielne, ukierunkowane działanie, a psychika - jako zdolność podejmowania decyzji w oparciu o własną wiedzę czy przekonania, zdolność przeforsowania swego.
>
> Osoby, które uległy wypadkowi i nie mogą
> chodzić (są upośledzone fizycznie), zdają
> sobie sprawę, że nie wjadą wózkiem w każde
> miejsce na tym świecie. Upośledzenie emocjonalne
> jakie Pani okazuje w tej dyskusji powinno panią
> skłonić do tego samego.
> Oby jak najmniej takich ludzi w górach.
Są też niewidomi albo po amputacji nogi czy płuca, którzy wchodzą na przykład na Kilimandżaro - oczywiście nie sami, tylko pod opieką.
Najlepszym rozwiązaniem jest znalezienie osób, które się takiej opieki podejmą. A więc nie lidera wyprawy, ale przewodnika - opiekuna i ekipy obsługującej.