Ale konkretnie - jakie to trudności, skoro mowa o drodze dokumentnie zaporęczowanej? I jakie to trudnośći wysokościowe na tlenie?
Coś mi się zdaje koleżko, że jednak pierdolisz niemerytorycznie. Nie wiem, kto zaś, więc Cię od cieciów przecie nie wyzywam. Nie mniej jednak ze względu na opisane w tym wątku doświadczenie Iwony Twoje uwagi są śmieszne. Są śmieszne, bowiem na Everest tabunami włażą ludzie, którzy w ogóle nigdy nie liznęli wspinania, a jedynie włóczyli się po bałuchach. Tu zaś mamy osobę, która z tego, co pisze, jest aktywnym wspinaczem z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem.
PS. Gdyby nie opisane tu doświadczenie Iwony mógłbym uznać Twoją wypowiedź za pewne uprawnione didaskalia. Które skądinąd w ogóle podważałyby sens przewodnictwa a la Pawłowski (z Twego własnego postu wynika, że byłeś cieciem na zboczach ośmiotysięcznika, czyli literalnie spełniałeś własne krytyria z posty krytycznego wobec Iwony). No bo wychodzi na to, że RP nagminnie bierze w góry ludzi, którzy się w nich nie powinni znaleźć (taki mu właśnie robisz gnój i antyreklamę).
No ale jaki jest koń, każdy widzi. Skoro wspinacz robi sprawnie w górach VI, ma doświadczenie w łażeniu z czekanem - a to wszystko nie jest przygodne, a wynika z kilkudziesięcioletniego doświadczenia, to bez wątpienia kwalifikuje się na przesuwanie małpy na tlenie.
O Wielickim nikt nie wiedział w 80, że okaże się geniuszem zasuwania na ubogiej mieszance. Był wspinaczem, jakich wówczas nie brakowało. Ale gdybyś Ty kolego był Zawadą, to kto wie, jak potoczyłyby się losy tej wyprawy.
Zmieniany 1 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-06-09 01:04 przez Starosta.