> Wyciągnąłem jednak z tych wypraw taki wniosek,
> że nie są to przedsięwzięcia dla ludzi
> oczekujących standardu usług, oferowanych przez
> duże wyspecjalizowane zachodnie firmy wyprawowe,
> z całkowtym supportem organizacyjnym i troskliwą
> opieką w trakcie ataku szczytowego. Wyprawy
> Ryśka (jak i zapewne inne, organizowane przez
> "krajowców") bliżśze są standardom tzw. wypraw
> partnerskich albo wypraw kierowanych. Organizator
> zapewnia logistykę (w całości zresztą
> kupowaną np. w Asian Trekking) i minimum wsparcia
> przewodnickiego i opieki w procesie aklimatyzacji,
> zakladania obozów, wyboru drogi i harmonogramu
> wejścia. Od uczestników wyprawy oczekiwana jest
> jednak spora doza samodzielności i umiejetności
> pokierowania swoim działaniem w trakcie wyprawy.
> Innymi słowy, nie ma w cenie tych wypraw (na
> ogół sporo niższej od tego, co się płaci
> firmom zachodnim typu Adventure Consultants)
> takiego "zmasowanego" wsparcia i zastępów ludzi
> do indywidualnej dyspozycji uczestnika
> wyprawy,zeby mogł się on poczuć prawdziwie
> bezpiecznie na wysokości 8 tys.m.
A co, to co piszesz ma do rzeczy? Przecież Iwona nie pisze, że oczekiwała że Pawłowski "wyniesie" ją na szczyt na plecach. Oczekiwała jedynie, że zamiast samodzielnie atakować szczyt, wróci z nią do obozu. Chyba to jest w kompetencjach przewodnika, nawet tak "ubogiej" i odbiegającej od "zachodnich" standardów wyprawy.