Czytam te relacje i nie mogę uwierzyć w to co widzę... Chętnie przeczytałbym relację też drugiej strony jako że powinno się wysłuchać obu. Nie chcę się tu wdawać w dywagacje czy wchodzenie z przewodnikiem na Everest czy inna górę mi się podoba, czy nie bo to nie ma nic do rzeczy. Jeżeli fakty wyglądały tak jak je przedstawiają Iwona i Małgorzata to jest to dla mnie nie do pomyślenia iż doświadczony himalaista, osoba oferująca usługi przewodnickie na najwyższe góry świata, wreszcie - po prostu człowiek - idzie dalej wiedząc iż ktoś nad kim opieki się podjął (tak, właśnie między innymi na tym polega praca przewodnika - na opiece nad ludźmi którzy mu zaufali i zapłacili) leży chory w strefie śmierci. Ani Ty Przemku ani on NIE MOGLIŚCIE wiedzieć czy tym razem to po prostu przejdzie. Po drugie - odmowa wpuszczenia kogoś do namiotu? Na takiej wysokości? Na jakiejkolwiek wysokości, to się w ogóle w głowie nie mieści...
Ciesze się bardzo że wróciliście cało i z wszystkimi palcami i życzę powodzenia w następnej próbie