To nie tak, Gruby..
Ja już prawdopodobnie nie przejdę i tej dzisiejszej Sprężyny, jestem na to za słaby - czasu nie da się oszukać..
Co do dyskusji - zauważ, ze zaczęła się od problemu obijania bądź nieobijania tradów, a wyewoluowała w kierunku usuwania efektów solidnej roboty kilku(nastu) osób na Mnichu. Osobiście jestem temu przeciwny, tak jak jestem przeciwny obijaniu rys.
Należę do pokolenia (obok np. Świętego, Marka Płonki czy Darka Piętaka) dla których skałki nie były celem samym w sobie. Jestem autorem bardzo wielu dróg tradowych - nigdy nie prowadziłem "kapownika" skałkowego, więc wiele z tych dróg doczekało się powtórnego "pierwszego przejścia" przez kolejne pokolenia. Ale prowadziłem kapownik tatrzański. Gdy go teraz przeglądam, sam się dziwię, jak wiele dróg, szczególnie w Tatrach Zachodnich, przeszedłem BEZ MŁOTKA. Nie piszę tego po to, by się chwalić (teraz to tylko sentymentalne wspomnienia bez powrotu), ale by usprawiedliwić swoje "samoumocowanie" jako autorytetu. Ad rem:
Jakby obok toczy się dyskusja (także w kontekście akcji Amerykanów na CT) kto ma prawo decydować o stanie asekuracji na drodze. Przeważa zdanie, że autor drogi ma największe prawa. A ja uważam, że jeśli tylko dokonane zostanie powtórzenie drogi, autor przestaje mieć jakiekolwiek prawa do decydowania czy obijać, wybijać itp. Kto więc ma? Kto powinien mieć? To chyba kluczowe pytania - nie znam na nie odpowiedzi.
O tym, dlaczego nie obijać tradów powiedziano już bardzo wiele. Ja dorzucę tylko jeden argument: Dróg sportowych przybywa i przybywać będzie, bo rosnący poziom wspinania i dobra stała asekuracja temu sprzyjają; liczba dróg tradowych - istniejących i potencjalnych - jest policzalna i prawie skończona - nie przybędzie w skałach i górach nowych rys, kominów, szczelin.. Ochrońmy te, które są. Proszę.
Pozdrawiam serdecznie,
Włodek "Jacooś" Porębski