Janek,
1. to, że linia jest logiczna nie przesądza jej pierwszeństwa. Decyduje zwyczaj - zazwyczaj :). Zrobiliście fajne przejście i wam gratuluję, ale domagać się zrobienia z tego standardu - to chyba za wiele. Zwłaszcza, że nie ma pewności czy Dag rzeczywiście tak poszedł, a nie zapytamy go niestety.
2. zważ, że pisałem swój tekst prawie 10 lat temu. Wtedy wydawało się oczywiste (przynajmiej nikt nie polemizował), że pewne drogi kończą się w określonych miejscach: Dag na przełamaniu do Sanktuarki, Filar na siodełku itd. Nie na szczycie Kazalnicy, tylko w tych miejscach - do nich liczyło się czasy przejść. Zwyczajowo były to miejsca, w których kończyły się trudności i można się było rozwiązać (wedle uznania). I to cała kwestia - nie było żadnej "umowy społecznej" w tej sprawie, decydowała praktyka i teren. Z jednych dróg dawało się zjechac, z innych nie. Kiedyś z niczego się nie zjeżdżało - z różnych powodów. Potem pojawiły się stanowisko i zaczęto jeździć. Nie było tak, że była jakaś umowa - dotąd jeździmy, a dalej nie (jak to sugeruje tekst, że niby od Superścieku to trzeba do piku). To przeciez w oczywisty sposób nieporozumienie - nie zjeżdżano, bo nie było jak! Po Dagu, w praktyce ciężko dobrac się do zjazdów, znacznie wygodniej iśc do góry - i powiedzmy sobie szczerze: ani to trudne, ani niebezpieczne. Stachu zdecydował się pokombinować i dostał się jakos do zjazdów - ot, i cała kontrowersja.
3. Gratuluję ci nieprawdopodobnie dobrego sezonu. Pozazdrościć pieknych przejść!