To ja sie tez wypowiem w sprawie asekuracji tzw. naturalnej: rozwój wspinania w Czarnorzekach przed którym stałem mniej więcej w latach 90-92 musiał sie opierać na pokonywaniu formacji otwartych.
Pierwsza "modernistyczna" droga, którą próbowałem była linia w prawej części Półkuli - The Bee Or Not To Be - patentowałem ją jako VI.5+ - ostatecznie okazało się, że VI.5. Byłem sobie w stanie wyobrazić, że przejdę tę drogę na węzełkach i to zakładanych od dołu. Wymagało to oczywiście mega zapatentowania i DUŻO większego zapasu niż dla drogi VI.5. Dojście pod kruks robiłem solo 6 metrów ok. VI.2. Lot z kruksa- bardzo prawdopodobny, był trudny do asekuracji - pętla zaciśnięta na grzybku za kantem - bardzo niekorzystny układ. Praktycznie wykluczało to lot z górnej częsci sekwencji (trawers po obłych podchytach w górę w skos), ale nauczyłem się, że jak czuję - że nie zrobię, to schodze dwa ruchy i w miarę bezpiecznie mogę lecieć. Oczywiście grzybek mógł się rozwalić - do dziś nie wiem czy by wytrzymał. Potem siadał niezły węzełek - mniej więcej w 1/2 drogi. Wyjście nad niego tak ze 3-4 metry, ale się zajebiście nauczyłem i wiedziałem, że nie spadnę i pancerny węzełek do końca drogi - też wyjście nad niego, ale tam już mogłem latać.
To wszystkie manewry wykonywałem oczywiście na wędkę, która była powszechnie zaakcetowana przez środowisko podkarpackie.
Uznałem, że takie podejście nie oddaje faktycznych trudności drogi i jest robieniem w konia przyjezdnych - dajmy na to z Krakowa, którzy będą chciali drogę powtórzyć. (Ja mieszkałem - przynajmniej przez wakcje - 15 minut od skał na rowerze).
Przez wiele dni biłem się z myślami, tym bardziej, że na oku miałem kilka innych fantastycznych linii - m.in, dużo łatwiejszy Paryż-Dakar VI.3 - 25 metrowy rajbung z naturalną asekuracją w rysie na 20 metrze, czy Jak Doić Skorpiony VI.5, gdzie ewentualne przystosowane węzełki-gruzły siadały w dziury, których się trzeba było mocno trzymać ;-)
Na własny użytek wymyśliłem, że to jednak musi być dla ludzi, a nie dla mojej małojeckiej sławy i osadziłem na tych drogach ringi. Od tej pory uważam, że asekuracja to zło konieczne - niewygodny, nieładny i niesmaczny dodatek do
estetyki ruchu w skale. Trzeba ją maksymalnie uprościć, a nie podnosić do rangi sztuki - pozdrawiam
jt