pozzie Napisał(a):
> W ogóle podejscie Czechów do wspinania jest
> specyficzne i poniekąd fascynujące.
Poniekąd? Jest nieziemsko fascynujące :-)
Przedwczoraj obfotografowałem jedną dziewczynę,
która asekurowała swojego partnera wspinającego
się na szóstce z trzema ringami na ok. 35 m.
Asekurowała oczywiście z ósemki, trzymając linę
w taki sposób, że przy locie poparzyłoby jej rękę.
Co więcej, stała 5 m. od skały, a luz dawała taki,
że zwisająca lina dotykała ziemi.
Obok jakiś gość o posturze kucharza przeżywcował
kruchy kominek, usiadł okrakiem na filarku i wciągał na
wędkę trzyipółletnią dziewczynkę nie mającą oczywiście kasku
(a się zdarzały spadające kamienie, była też możliwość uderzenia
o ściany po zsunięciu się z połogiego filarka do kominka).
Jednej z dróg, na które miałem ochotę, nie dało się
zrobić, bo start był zastawiony samochodem.
Wjazd do rejonu (Krużberk) był oczywiście zakazany
(zakaz ruchu), ale, jak zwykle w Czechach, można
wykupić od władz gminy lub leśniczego pozwolenie
i stało tam kilkanaście samochodów.
Krużberk to wyjątkowy rejon nawet jak na Czechy -
o czym piszą w tamtejszym topo:
[color=brown]Autem lze zajet přímo ke skalám, ovšem parkovat ve vlastním zájmu
mimo dostřel padajících kamenů a lezců.
Skály jsou poměrně oblíbené a díky tomu i frekventované. O víkendu
se zde schází až nezdravě moc lidí, během týdne je tady ale prázdno
a to i o prázdninách nepočítaje rekreanty, kteří korzují po silničce pod
skalami, aby si prohlédli přehradu z televizního seriálu Velké sedlo.[/color]
Ten ich serial "wielka przełęcz" to pewnie jakiś odpowiednik Magdy M.
I faktycznie, niepoczytalnych rekreantów było tam co niemiara, w tym
również takich, którzy mimo upału chodzili pod skałą w goretexach i
okularkach lodowcowych, a przy tym się nie wspinali.
> a u Czechów wspinanie po prostu inne - czy
> fajniejsze?
Na pewno więcej skał, fajniejsze, bardziej logiczne drogi,
urozmaicone ruchy, no i bogactwo samych minerałów - od wulkanicznych
(w tym jakiś pegmatyt), poprzez wszystkie rodzaje łupków,
zlepieńca, piaskowców, gnejsów, po wapień.
> A żarcie? Ja lubię raz w roku zjeść
> prażony ser, ale bardziej cenie sobię kuchnie
> sródziemnomorską i tamtejsze spitostrady.
Hmmm. Prażony ser staje się znacznie dostępniejszy
po uwzględnieniu kosztów dojazdu. Też lubię śródziemnomorską,
ale w Czechy się jedzie z Warszafki 5.5 godziny.
> pozdrawiam
również -