pozzie Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> nie masz racji niestety. wiadomo że klasyki stylu
> trad się zostawia nieubezpieczone, z tym się
> zgodze - 1% naznaczonych bohaterów wspina się na
> własnej - 1 droga na dwadziescia zostaje nieobita.
Skąd wziąłeś te statystyki, zwłaszcza 1 na 20 ?
Wydaje mi się, że nieobitych dróg jest znacznie więcej.
Tylko nie zawsze te drogi widać - z boku wyglądają
po prostu jak kawałek nieobitej skały, albo - częściej,
jak zapomniane ogródki bez ogrodnika.
> jest ok - problem nie istnieje, wiec po co o nim
> pisać, tworząc zamęt? zaraz potem piszesz ze
> dobrze obita droga to taka, nakktórej jak się da-
> nie mnie oceniać, ale chyba coś kiepsko z Twoim
> doświadczeniem. co zrobic w sytuacji, gdy na
> drodze jest 10 przelotów, z czego ostani dałoby
> się od biedy zastąpic friendem lub dwoma?
Dlaczego "od biedy" ? Nie wciskaj mi nie moich słów.
Albo się da osadzić porządny przelot, albo nie.
Jeśli się da, to bardziej od bogactwa, niż od biedy.
Sytuacja o której piszesz byłaby faktycznie wredna -
mam na myśli nieobitą końcówkę drogi.
Mimo wszystko, były nawet na jurze takie drogi, gdzie gęste
obicie tylko na początku, a wyżej pusto. I to nawet w
dolinkach podkrakowskich. To, że się sytuacja zmienia
na korzyść spitostrad, to wcale nie jest jedynie rozsądne
rozwiązanie, a tylko wynik pewnej mody (a raczej - braku
tradycji dróg z "kombinowaną" asekuracją).
Polacy są zwolennikami rozwiązań w całości czarnych
albo w całości białych, stąd dążenie do tego, żeby drogi były
albo stricte DDS albo w pełni obite. Tak jakby oprócz stylu
wspinania się istniały jeszcze odrębne i niezwykle ważne
style asekuracji.
A wg mnie asekuracja to tylko dodatek do ruchu w górę,
i - jak już wielokrotnie pisałem - nie przeszkadza mi ani
spit na jakimś szemranym dedeesie, ani brak przelotu
na obitej drodze, jeśli można tam użyć czegoś własnego.
> od lat jedynie sporadycznie woże w plecaku kostki
> i friendy i nie nazwałbym tego nieuctwem i
> lekkomyslnością.
A gdzie to żelazo sporadycznie wozisz? Zawieź je w Czechy -
z pewnością zrobisz użytek. Chyba, żeś taki mocarz jak
niektórzy Czesi, i będziesz w stanie uderzać na 40 metrową
drogę z czterema ekspresami i niczym więcej.
Mi się tamtejsze podejście do obijania nawet podoba.
Niejako wymusza użycie własnych przelotów, chyba, że
ma się zapas mocy i doświadczenia (również w ocenie
kruszyzny).
> podpisuje się pod stwierdzeniem,
> ze asekuracja to zło konieczne,
Nie zło, tylko dobro, i nie konieczne, tylko opcjonalne.
Im lepiej się wspinasz tym mniej przelotów potrzebujesz
na tej samej drodze.
> najchętniej w
> ringach widziałbym dyndające ekspresy (zwłaszcza
> na OS-ach;) niewielu z moich znajomych wspina się
> na własnej, a z tej małej grupy ŻADEN nie mysli
> jak ty w kwesti połowicznego obijania dróg.
Tyle, że dla mnie to nie jest żaden argument.
Niech sobie myślą co chcą. Jeśli faktycznie mają aż taką
przewagę liczebną, to za jakiś czas na jurze będą same
wyślizgane spitostrady. A u Czechów nie tylko wspinanie
fajniejsze, ale też żarcie dobre i tanie.