Są rózne szkoły -najważniejsza "falenicka i otwocka" i jak to mawiał wałęsa "są plusy dodatnie i ujemne" każdego rozwiązania.
.Np. ten punkt wysyłowy - nie zawsze nam poprawi asekurację, a może zdemolować stan. Poza tym może dzięki zastosowaniu jednej żyły wystąpią mniejsze siły na pierwszym przelocie (punktcie wysyłowym) i przez to nasza mizerna konstrukcja wytrzyma. Pozostaje pytanie czy lina też? Zależy to oczywiście od stanu liny. Nowe liny wytrzymują na pojedynczej żyle 80 kg (a z 55 to naście a nie kilka) - zaznaczyć należy że jest to układ nieźle sztywny, a przecież mamy jeszcze węzły po drodze, zatarcie kości itp. Może nie zerwiemy, a najwyżej dolecimy do następnej żyły. Linę jednak to bym wymienił.
Ja osobiście nie lubię punktów wysyłowych na "normalnych stanowiskach" (takich tatrzańskich - które mogą wylecieć) i staram sie znaleźć jak najszybciej coś następnego. W 95% wpinam oczywiście dwie żyły w pierwszy punkt , ale przecież nie można powiedzieć że jest to święta zasada. Czasami wygodnie jest je rozdzielić na samym początku i tyle (wahadła, trawersy itp.). Śmieszne jest jak ktoś mówi że zawsze trzeba robic to, i to, i za ch...nie można inaczej.
Warto jednak znać patentów tyle co np. Jarek Caban i do tego myśleć przy okazji.
Pozdro