Szalony Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Nie wszystkie-bo tabu wystepujace np w Indiach czy na Borneo nie skladaja się na kulturę i
> obyczajowosć polską....
Oczywiście, może zbyt skrajne przykłady wybrałem. Chodziło mi o to, że i w Polsce pewne tabu ulegały i ulegają zmianom, a w początkowym okresie zmian jest w stosunku do tego silna opozycja. Analogicznie jak dzisiaj u nas jest z homoseksualizmem.
Nie widzę tutaj jasnych reguł, które zmiany uznać można za "dobre", a które za "złe". Poza ogólną regułą, że nie należy dopuszczać i popierać działań, które skierowane przeciwko mnie byłyby dla mnie bardzo nieprzyjemne w skutkach.
> Przy zastrzeżeniu( w sensie owej racjonalniosci o ktorą się dobijasz) jakiegoś "non
> possumus"-czyli nie siegania po jawna przemoc polityczna, nie mówiac juz o fizycznej.
> Konkretnie.Być może w takich krajach jak Holandia istnieje "kontekst kulturowy" ktory umożliwia
> postrzeganie erotyki homoseksualnej i heteroseksualnej jako "równocennych".Nie bee z tym
> polemizował.W Polsce takiego kontekstu jednak nie ma-a wzorce kulturowe nie poddaja się prostemu
> "postępowi i zacofaniu"(np jak technologiczne).Ponadto UE-co sama artykuuje
> -"szanuje róznorodność".Z tytulu owego szacunku-domagam sie szacunku dla polskiej
> kultury-ta promuje wzorce heretoseksualne-nie homoseksualne.Tzn zgadzam sie na jakąś "wolną
> precesję" owych wzorcow tytulem procesu historycznego-ale nie eksperymentu społecznego
> narzuconego brukselskim szantażem.
Zgadzam się: siłą narzucać nic nie można (ja też bym nie chciał, żeby mi coś narzucano siłą; poza tym metoda ta jest nieskuteczna - opór wzrośnie, a męczennicy będą wspomagać opornych duchowo). Tu pełna zgodność.
Co do "agresywnej Brukseli" mam wątpliwości. Nie wiem ile procent (pewnie zależy jak się postawi pytanie), ale jednak jest u nas dość spora grupa ludzi, którzy "poglądy Brukseli" podzielają. Jest to więc
proces wewnętrzny, choć słabszy i bardziej opóźniony niż w UE. To nic dziwnego: rewolucja seksualna (hetero) też u nas dotarła z opóźnieniem co najmniej 1 pokolenia. Oczywiście, zbliżenie z Brukselą daje dodatkowe wsparcie, temu zaprzeczyć się nie da. Trochę analogicznie (choć nie tak brutalnie), jak kontakt plemion słowiańskich z Rzymem dał wsparcie chrześcijaństwu. Jedyne możliwe tutaj przeciwdziałanie to nie wstępowanie/wystąpienie do/z UE - czy na pewno tego chcemy...?
No i czy w ogóle tego typu kwestie obyczajowe są istotne dla pozycji Polski w świecie? Moim zdaniem nie, a na dodatek wydala się energię (spory wewnętrzne) "w gwizdek". Gdybym miał na to jakikolwiek wpływ, to stawiałbym na edukację, naukę, kulturę, na lepszą organizację państwa, sprawny system prawny etc. Dla przykładu, wydatki na naukę są u nas poniżej 0.5% PKB (nie mówiąc o kwotach) - w Europie bodajże tylko Albania (?) stoi za nami w szeregu. W takiej sytuacji bez względu na rozwiązania "moralne" zawsze będziemy w ogonie, a "ogonowi" trudno jest dyktować warunki... co najwyżej może toczyć pianę i wynajdywać winnych.
PS
O islamie powtarzałem tylko co mówił "ekspert". Ale ogólnie znane jest, że wielokrotnie za cudzołóstwo skazywano w krajach islamskich na kary śmierci (np. księżniczka w Riadzie była publicznie ścięta za romans z oficerem). Natomiast nigdy nie spotkałem się z karą za homoseksualizm -- a nie ma takiej możliwości, żeby na miliony muzułmanów nie było homoseksualistów! Więc mimo słów proroka coś tu musi być na rzeczy...