McAron Napisał(a):
-------------------------------------------------------
> Poza tym, wspinanie na własnej po łatwych,
> dobrze asekurowalnych drogach, ma mnóstwo zalet:
> 1. Drogi na własnej mają mniej przejść i przez
> to wolniej się wyślizgują
> 2. Brak kolejek pod drogą, nawet w słoneczny
> weekend można się dopchać
> 3. Większa satysfakcja z poprowadzenia drogi,
> zwłaszcza OS
> 4. Przeloty są tam, gdzie chcę, żeby były, a
> nie tam gdzie je np. umieścił ekiper Stefan na
> polecenie pryncypała Paradowskiego.
Po przeczytaniu Twojego postu to jeszcze trochę a będę się cieszył z wycięcia tych ringów ;-)
> A co Cię boli, tak konkretnie? Nie masz własnego
> zestawu kości? Nie umiesz ich używać? A
> próbowałeś chociaż? Jeśli nie - polecam,
> świetna sprawa, dodaje parę punktów do
> wspinaczkowego poczucia wolności.
> Można się wspinać tam, gdzie się ma ochotę, a
> nie tylko w miejscach wyznaczonych przez
> łaskawego ekipera. Można też pojechać w góry
> i robiąc z tymi kostkami praktycznie to samo, co
> na Północnej Kuli, osiągać cele, o których
> przeciętny spitojeb może co najwyżej pomarzyć.
Masz rację.
A co mnie konkretnie boli? Zestaw do tradu mam, przeszkolenie również. Ale kompletnie brak mi doświadczenia w chodzeniu na własnej. I nie ufam swoim przelotom. A jak osadzi je profesjonalista to już jestem spokojniejszy chociaż ostatnie wątki na tym forum nieco mi ten spokój zaburzyły. Jednak przede wszystkim występuje u mnie problem, który sam trafnie ująłeś - "w prowadzeniu drogi na własnej chodzi o coś więcej, niż o techniczną umiejętność radzenia sobie z kośćmi, trzeba jeszcze opanować własną psychikę i elementy taktyki, które na ringostradach przestają być istotne".
Pozdrawiam,
Grzesiek